czwartek, 20 stycznia 2011

Senycia piękny jak marzenie, czyli Tajny w służbie propagandy

Pytanie to, w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało. Oczywiście zwierzęta!

Są lata trzydzieste, Polska jest krajem wielonarodowym - co z jednej strony budzi jak najlepsze, jagiellońskie skojarzenia, z drugiej - jest źródłem niezliczonych konfliktów. Rozruchy antyżydowskie i pomysły bojkotu sklepów "niechrześcijańskich" z jednej strony, z drugiej - młodzi żydowscy intelektualiści planujący zrobienie w Polsce rewolucji komunistycznej; bomby podkładane przez ukraińskich bojowców i burzenie cerkwi na wschodzie kraju; rosnąca piąta kolumna i przypadki jawnej wrogości wobec Niemców... nic dziwnego, że Tajny Detektyw (który, sądząc po jego bliskich relacjach z policją, musiał być traktowany jako instrument propagandowy sanacyjnej Polski) robi swoje: kiedy tylko może opisać zbrodnię na tle narodowym, podkręca ton, odróżniając miejscowe "bestie" od szlachetnych przyjezdnych.



Wszystko tu jest etnicznie pomieszane w tej rzekomo oczywistej burdzie knajpianej. Dobroduszny niemiecki starzec mówi z góralska "panocku"; Senycio zaś, drugi Bohun, niby jest Ukraińcem, ale właściwie pełni rolę Polaka i jako Polak ginie: jako nauczyciel, który niesie w miejscowe dzikie strony kulturę metropolii i w dodatku dopomina się, żeby wyzywano go jednak po polsku, nie po niemiecku. A skoro tak ginie, w Kołomyi opłakuje go matka opisana jak typowa Matka Polka, rozpaczająca po "synu pięknym jak marzenie", co redaktor napisał nieświadom może, że artykułowi będzie towarzyszyła fotografia ofiary...


Za: "Tajny Detektyw" nr 43, rok I (8 XI 1931)

wtorek, 18 stycznia 2011

Ala Labello w składzie towarów łokciowych i Kandyd na wyścigach.

Tajny Detektyw troszczy się również o morale i wiedze prawną P. T. Czytelników, ofiarowując im do wglądu casusy prawne i łamigłówki etyczne, które ujmują swoim staromodnym czarem (tuż obok pełnokrwistych zdjęć ofiar i sążnistych opisów zbrodni). Tym razem Ala Labello w swej niedościgłej roli (u jej boku chlebodawca, grany przez Żabczyńskiego, który ma mieć w Warszawie swoje rondo, tylko nie wiadomo które; proponuję rondo borsalino) i rozpaczliwa historia o nadmiarze złotych polskich.




Za: "Tajny Detektyw" nr 44, rok I (15 XI 1931)

sobota, 15 stycznia 2011

Drobne ogłoszenia, drobne ogłoszenia...

"Tajny detektyw" to nie tylko artykuły, ale i ogłoszenia, zagadki detektywistyczne, kącik z humorem, fotoreportaże... na marginesach naszych publikacji będziemy zatem co jakiś czas prezentować i te perły. Na pierwszy ogień, z okazji Nowego Roku - na przykład te:








Za: "Tajny Detektyw" nr 1 i 2 (103 i 104), rok III (1 i 8 I 1933)

czwartek, 13 stycznia 2011

O paru ważnych częściach służącej Goretti

Znana Goretti padła kiedyś ofiarą gwałciciela i mordercy i została nawet świętą. Było jej Maria. Tej było Paulina i świętą nie została, ale ofiarą też padła, a sprawa miała swą kontynuację w ponurych składach bagażowych kolei włoskich.


Być może pamiętają Państwo piosenkę Michnikowskiego z Kabaretu Starszych Panów o damie, która zeszła z portretu gdy artysta się w niej zakochał? Malarz...


To wzrokiem w damie tonie i robi mu się smutno,
to znów podbiegnie do niej i ucałuje w płótno.
Tak męczy się nasz plastyk, a los mu figla płata
uczuciem do niewiasty, co jest non consumata .

Aż raz gdy golnął wina wśród zaklęć czułych szeptu
spogląda, a dziewczyna zstępuje doń z portretu. 

Lecz że malował damę Picassa szkołą znaną,
oddzielnie każdy fragment z portretu zszedł i stanął.

A kiedy w drżących dłoniach połączył je w kształt szczęścia,
zrozumiał, że zapomniał o kilku ważnych częściach.
Współcześni mistrze, jak tu wam teraz nie powtarzać:

Nie twórzcie damskich aktów bez spisu inwentarza.
 

Tak też było z włoską policją, która miała problemy z inwentarzem Pauliny Goretti. Ale nie uprzedzajmy faktów!






Za: "Tajny Detektyw" nr 2 (104), rok III (8 I 1933)

Dzielny Turek walczy z samogonką

Zlałem dziś 6 półlitrówek nalewki na cytrynach, grapefruitach i wanilii, a także 7 półlitrówek pomarańczowki z cynamonem i rzec muszę, że od razu pomyślałem sobie - zadumany nad cenami spirytusu - o przedwojennych domorosłych gorzelnikach.

Zwalczało ich polskie państwo, zwalczały ich siły różnorakie, zwalczał ich również kierownik brygady komisarz Turek. Po blisko osiemdziesięciu latach nie wiadomo, czy nazwisko komisarza było przyczyną żartów - ale mogło nią być z pewnością. Kemal Mustafa Ataturk żył jeszcze i miał pożyć kolejne lat pięć, a wprowadzone przezeń wielkie reformy Turcji weszły w życie stosunkowo niedawno, toteż w Polsce w powszechnym przekonaniu Turcy alkoholu nie tykali, ba, brzydzili się nim srodze - a już zwłaszcza w powszechnym przekonaniu mieszkańców powiatu brodzkiego w województwie tarnopolskim, którzy mniej chyba interesowali się bieżącymi przemianami społeczeństwa tureckiego niż pędzeniem samogonki. Tak czy owak, lotna brygada Urzędu Skarbowego Akcyz i Monopoli skonfiskowała niejeden gar zacieru, co fotograf uwiecznił, a dziennikarz opisał, mimochodem tylko wtrącając swoje narzekania na niską jakość brodzkiej samogonki, tworzonej w sposób prymitywny, bez jakiejkolwiek, doprawdy, finezji.

 


Za: "Tajny Detektyw" nr 1, rok III (1 I 1933)

wtorek, 11 stycznia 2011

Do ostatniej kropli krwi!

Smutny młodzian o nieco zmierzwionej czuprynie, który, odsłoniwszy skrwawione bandaże, którymi opatrzono zranione palce, wpatruje się w P. T. Czytelników z okładki "Tajnego Detektywa" to Piasecki Franciszek z Mławy, który ocalił dobytek (niewielki, sądząc ze zdjęć) sklepikarza Rotenberga. Jednak uwagę przykuwa nie zasługa strażnika Piaseckiego, za którą otrzymał nagrodę i widoki na Krzyż Zasługi, ale mięsisty opis pościgu, w którym zarówno ścigający, jak i ścigani zadają sobie kolejne rany, słabną, zbryzgują krwią gumno i gubią kożuszki.





W lewym dolnym rogu bandyta Swendrowski, który, jak widać, też zdrowo oberwał.



Za: "Tajny Detektyw" nr 1, rok III (1 I 1933)

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Straszny los Mindli Filozof albo zgubna ciekawość

Różne były w Polsce partie po przewrocie majowym, była i NPR-Prawica, partia robotnicza, ale i narodowa, którą w Łodzi współrządził niejaki Kuchciak, wiceprezes. Skądinąd - jeśli wierzyć naszemu korespondentowi - admirator pana z wąsikiem zza naszej zachodniej granicy. I współrządziłby sobie pewnie dłużej, gdyby nie wieść, która gruchnęła jak bomba.

W całej jednak tej historii najbardziej poruszająca jest postać Mindli Filozof, przypadkowej ofiary, która, kierując się potrzebą właściwą filozofom, postanowiła należycie zbadać sprawę, która dosłownie z nieba jej spadła.




Tymczasem z "Nowin codziennych"  (1933, Rok 2 nr 142) dowiadujemy się, że "Przechodząca przypadkowo Mindla Filozof podniosła blaszane pudełko, schowała je pod chustkę i zrobiła zaledwie kilka kroków, gdy bomba wybuchła i rozerwała ją na kawałki." Nie dowiemy się zatem nigdy, czy Mindla odwinęła papier, czy też schowała zawiniątko pod chustkę, by zbadać je dopiero później. Obie wersje zgodne są tylko co do tego, że została rozerwana na drobne części.

Ostatecznie sąd skazał Kuchciaka na 15 lat, Rzetelskiego na 12, a szofera Szmigielskiego czy też Śmigulskiego na lat 10. Nie wiadomo, kiedy (i czy w ogóle) wyszli na wolność, raptem sześć lat później wybuchła wojna, która zapewne zabrałaby również Mindlę Filozof, nawet gdyby nie sięgnęła po spadający z nieba pakunek pod łódzkim urzędem na Ogrodowej.


Za: "Tajny Detektyw" nr 1, rok III (1 I 1933)

piątek, 7 stycznia 2011

Niezróżniczkowa mimika i uszy od garnka, czyli jak poznać przestępcę?

Wprawdzie rozpoczął się rok 1933, ale "Tajny detektyw!" wciąż jeszcze tkwił w głębokim XIX wieku, sycąc się kawałkami w stylu Lombroso, dzięki czemu polecał czytelnikom "czytanie z twarzy jak z otwartej księgi". Ponieważ każdy z nas może przypadkowo natrafić na przestępcę, polecamy P. T. Czytelnikom te szacowne wywody (pozwolą nam one odróżnić nie tylko owcę czarną od białej, ale i hochsztaplera od mordercy), które przez blisko osiem dekad nic nie straciły na aktualności. Ani nie zyskały.




Za: "Tajny Detektyw" nr 1, rok III (1 I 1933)

czwartek, 6 stycznia 2011

Trzej królowie monarchowie i łazienkowy u astrologa

Święta, Święta i... no niby po Świętach, a jednak nie, bo przywrócono, na powrót wyniesiono na kalendarze Święto Trzech Króli, więc specjalnie dla P. T. Czytelników tym razem nie reportaż z miejsca zbrodni, a wyssana z redaktorskiego palca kryminalna opowiastka z okazji Gwiazdy Betlejemskiej.


Niech Wam, Drodzy Czytelnicy, Gwiazdka Pomyślności nigdy nie zagaśnie. A wspomnijcie biedną wyssaną z palca pielęgniarkę Martę K. (lub N., z palca ssie się niedokładnie).

Za: "Tajny Detektyw" nr 1, rok III (1 I 1933)