czwartek, 30 września 2010

Ta zniewaga krwi wymaga czyli "strzał ztyłu."

O studentach, jak wiadomo, nie da się napisać nic dobrego. Pijo, balangujo, nie uczo się, na erazmusach zagranico siedzo. Nihil novi (jak mawiano, kiedy w szkołach była jeszcze łacina) - dobrze znany nam z kart "Tajnego Detektywa" korespondent lwowski naświetla nam sprawę niehonorowego mordu honorowego, drżąc nad drżeniem duszy.



Swoją drogą, przyznać muszę, że perły stylu, które - jak sądziłem - przeszły już dawno do lamusa, odradzają się w portalach kryminalnych. I tak w tekście pod perełkowym tytułem "Zgwałcone wakacje" znalazłem (w rodziale "Płacz i wstyd") następującą frazę:

Niestety bardzo często dopiero bezlitosny poranek odsłania tajemnicę minionej nocy. W pamięci jest luka. Nie trzeba myśleć. Nagość, krew, ból mówią same za siebie... - Leżałam na piasku, dookoła rosły jakieś iglaki.


Redaktorze: bravo, bravissimo!




Za: "Tajny Detektyw" nr 38, rok I (4 X 1931)

wtorek, 28 września 2010

Figle lingwistyczne z trupem w tle

Międzywojnie to czas literackich awangard i lingwistycznych rozrywek - byli na nie czuli nawet dziennikarze "Tajnego Detektywa", o którym świadczy ten "feljeton z kół prawniczo-literackich" (wraz z opublikowanym w poprzednim wpisie składały się na wspólne dzieło pod nazwą "Dwie zbrodnie za murem cmentarnym").

Piękny dramat na ulicy Pięknej, mąż Kochanek, Kochankowa zabita za posiadanie kochanka, kochanek a wszystko to "dziwna geometrja naszych, powojennych czasów"! Wypieki na twarzy, tłuczek w miednicy!

 

Za: "Tajny Detektyw" nr 38, rok I (4 X 1931)

poniedziałek, 27 września 2010

Krakowskie centusie mordują blisko cmentarza!

P. T. Publiczność z pewnością jednym rzutem oka oceni, że w materiale dzisiejszym zamiast tytułowych dwóch zbrodni podajemy opis jednej; czynimy to w ramach tzw. angielskiego suspensu licząc na wyrozumiałość naszych Czytelników. Gorąca sprawa Kochanka zostanie przedstawiona w następnym wpisie.

Czytelników z Kongresówki zbulwersuje oczywiście nie tylko ohyda samych zbrodni, ale i skąpstwo krakowskich centusiów, którzy z oszczędności dokonują przy samym murze cmentarza, czym mieszkaniec Kongresówki brzydziłby się z pewnością.

Postać nieszczęsnego marszanda-in-spe, obitego przez męża Stefanji, budzi w nas jednak pewne wzruszenie. Już dwa lata później pewien malarz-in-spe obejmie władzę Reichskanzlerską. A gdyby zamiast tego współpracował z Ręczmieniem przy produkcji i sprzedaży widoczków olejnych Wawelu?



Za: "Tajny Detektyw" nr 38, rok I (4 X 1931)

niedziela, 26 września 2010

Nieznana karta z życia Andersa czyli "bo wyrok był za słony"



W ramach intermezzo - ciekawostka jurystyczna z międzywojennego Berlina specjalnie dla naszych mizogińskich.




Za: "Tajny Detektyw" nr 38, rok I (4 X 1931)

sobota, 25 września 2010

Nielitościwa Matka Częstochowska (Tajny Detektyw wraca po wakacjach)

Po wakacyjnej przerwie wracamy do P. T. Prenumeratorów naszego Perjodyku, łącząc niskie ukłony i całując nóżki ustami naszych sekretarek.

Niesiemy Państwu wieść dramatyczną: nie każda Matka Częstochowska jest miłosierna, nie każdy też syn Matki Częstochowskiej dobrze się prowadzi (bez względu jednak na prowadzenie ma spore szanse źle skończyć z ręki oprawców).

Przypominamy również, że tratowanie szwagrowego ogniska domowego może mieć niekiedy straszliwe skutki, co podajemy pod rozwagę tym z Państwa, którzy mają szwagrów, a przynajmniej  - siostry. W celu pacyfikacji rodziny należy się posługiwać nie naganem, ale raczej szeregiem prostacko malowanych świętych, którzy powinni przywrócić prawa naturalne w najnaturalniejszy, sielski sposób.




Za: "Tajny Detektyw" nr 38, rok I (4 X 1931)