wtorek, 31 maja 2011

O płatnych całusach, czyli co może zblazowany milioner, a czego nie może.

Tym razem "Paragraf w życiu codziennym" przynosi nam trzy historyjki - trzecia ciekawa może dla miłośników automobilistyki (z powodu, choćby, niedawnej wrzawy wokół pana Toyoda), druga pokazuje, że mania absurdalnych odszkodowań pojawiła się wcale nie w powojennych USA, jak twierdzą niektórzy, ale była obecna już w przedwojennej Francji. Wreszcie najciekawsza sprawa pierwsza (też zresztą z odszkodowaniami związana), przywodzi na myśl tę piękną scenę z "Pół żartem, pół serio", kiedy Monroe, zapytana przez Curtisa "Gdzie tak nauczyłaś się całować?" odpowiada: "I used to sell kisses for the Milk Fund".



 Miłośnikom legendarnego filmu Wildera dedykuję nieśmiertelną łączoną scenę pocałunków na jachcie i tanga z marakasami:
http://www.youtube.com/watch?v=beAO7zrZL3A&feature=fvwrel

Za: "Tajny Detektyw" nr 46, rok I (29 XI 1931)

piątek, 27 maja 2011

Jeśli masz brylanty - nie zabieraj ich do Italii!

Jako że niedawno wróciliśmy z Rzymu, a niebawem jedziemy do Palermo, zastanawialiśmy się, co też powinniśmy zrobić z brylantami - zabrać ze sobą oba wyładowane nimi nesesery, czy zostawić w Polsce pod opieką sąsiadki, która przychodzi podlewać kwiaty pod naszą nieobecność. Na szczęście przeczytaliśmy artykuł redaktora Lawiny w Tajnym Detektywie.



Pozostaje tylko zaopatrzyć się w lekkie podróżne powieści i chłodzące napoje (specjalnie do picia z nudów) i wyruszyć na południe, na południe, zostawiając brylanty zupełnie bezpieczne na szczerym piasku Mazowsza!


Za: "Tajny Detektyw" nr 46, rok I (29 XI 1931)

środa, 25 maja 2011

Jak śledzić uciekającego sterowcem?

Nieoczekiwanie dwa nowe odcinki  znakomitego poradnika dla śledzących i śledzonych! Ppłk żandarmerii Stepek ofiarowuje swój przekład świeży jak ciepłe bułeczki! Już wiemy, że szukamy pianina na trzecim piętrze, a zleceniodawcy nie należy naciągać na bilety lotnicze dla samej przyjemności latania.

Ujęły mnie lokale, gdzie "istnieje niejako moralny i tradycyjny przymus zamówienia" - tak było kiedyś w Jamie Michalikowej, jeszcze pod koniec lat 90-tych, gdzie na wejściu trzeba było zamówić obowiązkową herbatę (w szklance, na spodeczku) i karpatkę. Ciekawe, czy "moralne przymusy" istniały również w tych lokalach, gdzie "łatwo stwierdzić niewierność małżeńską"?






Za: "Tajny Detektyw" nr 45 i 46, rok I (22 i 29 XI 1931)

niedziela, 22 maja 2011

A w Polsce nic nowego

Dwa i pół miesiąca temu wklejałem tu historię o kupcu Biernackim: http://tajnydetektyw.blogspot.com/2011/03/bo-rodzina-badzcie-pewni-takze-ludzie.html , opublikowaną przez Tajnego na początku 1933 roku - najwyraźniej z braku materiałów o bieżących morderstwach, bowiem Tajny odnosił o zbrodni już wcześniej, jesienią 1931 roku. To właśnie ta pierwsza notka, która dostarcza nam ciekawych szczegółów - primo: wiadomości o straszliwej roli drabinki, secundo: o pogrzebach ofiar i mordercy. Z jednej strony tłumy "publiczności" - jak to ujął dziennikarz - z drugiej... no właśnie, przeczytajmy. I co, w Polsce nic nowego, prawda?







Za: "Tajny Detektyw" nr 45, rok I (22 XI 1931)

sobota, 21 maja 2011

Seks, krew i używki pod Chojnicami!

Tym razem z dedykacją dla pewnej uroczej Chojniczanki: czysty styl modernistyczno-tabloidowy! W samym tytule i wampir, i karczma grozy, a dalej jest kapral-artysta jest niszcząca kobieta - wiejskie tygrysiątko o ciele barwy kości słoniowej, jest zmysłów nawałnica i stakany wódki, kokaina i zdrada, jest skarb ukryty, hej!

Specjalnie wklejam artykuł w niepełnym rozmiarze, żeby widoczny był w pełnej krasie nadobny kolaż z rozkosznym podpisem "...Spędzał w jej pokoiku całe wieczory..." - można jednak kliknąć na poszczególne części żeby nie wyślepić oczu przy czytaniu drobnego druczku.






Za: "Tajny Detektyw" nr 45, rok I (22 XI 1931)

piątek, 20 maja 2011

Macierewicz sprzed lat, czyli skandal w Jassach

Każda epoka ma swoich zażartych tropicieli spisków - jako że właśnie opublikowano zestawienie odszkodowań, które Skarb Państwa musi wypłacić rozmaitym osobom, niesłusznie - jak stwierdził sąd - oskarżonym w Raporcie Macierewicza, przypominam skandal sprzed lat:



Co przypomina nam, że nie należy wyciągać daleko idących wniosków z papierów, w których jest bałagan jak w rumuńskim urzędzie....


Za: "Tajny Detektyw" nr 45, rok I (22 XI 1931)

poniedziałek, 16 maja 2011

Księżniczka i żebraczka, czyli o dwóch morderczyniach. Cz. II. "Żebraczka"


Rewolwer w ręce kobiety trafiał w owych czasach niespecjalnie często, a jeszcze rzadziej w nich wypalał, zatem borykająca się z sercowymi kłopotami (i rozwiązująca je w nieco, przyznajemy, zbyt dramatyczny sposób) Kościńska trafiła na pierwszą stronę "Tajnego Detektywa". Kadr, brutalny, krwawy, w kolorze mógłby trafić na okładkę niesławnego czasopisma "Zły", jak dla mnie ma w sobie jednak - mimo skandalicznej, obliczonej na najniższe efekty roboty fotografa i redakcji - pewną szlachetność, a to dzięki podobieństwu nieszczęsnej denatki z w strzaskanych okularach do legendarnego kadru z "Pancernika Potiomkina" (zresztą, była to wówczas pełna nowość; strzał Kościńskiej był oddalony od premiery filmu Eisensteina tyleż, co ta notka od premiery "Charliego i fabryki czekolady"):


Dalej jednak bardzo skąpo:


Jednak miłość młodej, honorowej lwowianki do nieczułego Łonaka, strażnika granicznego z Pokucia, to nie stołeczne skandale z księżniczkami i utracjuszami. Zamiast rozkładówki dostała im się tylko krótka notka w dziale "Kto i co?" (na tle materiału o Korybut-Woronieckiej wygląda to tak blado, że chciałoby się odrzec: "No chyba nikt i nic...?"). A przecież wzrusza to Kościńska w strzaskanych okularach - i ta śmiertelna sukienka, którą, zapobiegliwa, przywiozła razem z rewolwerem.

Za: "Tajny Detektyw" nr 45, rok I (22 XI 1931)

niedziela, 15 maja 2011

Księżniczka i żebraczka, czyli o dwóch morderczyniach. Cz. I. "Księżniczka"

Jesienią 1931 roku "Tajny detektyw" donosił w dwóch kolejnych numerach o dwóch kolejnych zbrodniach, nader do siebie podobnych pod każdym względem. Dwie kobiety zabiły, strzelając z rewolweru, dwóch mężczyzn, z którymi miały romans, a którzy nie chcieli się z nimi ożenić. Podobieństwa biją po oczach - zresztą oba morderstwa trafiły na dwie kolejne okładki. A jednak - wszystko w tych artykułach jest inne, wszystko jest inne w zdjęciach i sposobie opisania przestępstwa.

Na pierwszy ogień - księżna (bo ladies first, a kocmolukhas after them).



Portret bohaterki jest częścią niezbyt śmiałego fotomontażu (w środku rozkładówka ze znacznie bardziej pomysłowym) - patrzy się na czytelnika spomiędzy mogiły amanta a fasady budynku, w którym mieściła się jego firma.


W zasadzie anegdotka o studencie Stołpeckim jest sama w sobie ciekawsza od całego tego morderstwa (tak ciekawa, że chce się zapytać, czy nie apokryficzna - ale  skoro wydarzyła się "przed laty", to "Tajny detektyw" nie mógł o niej donieść na bieżąco, bo rok 1931 był pierwszym rokiem jego działalności; może da się ją wytropić w innych periodykach z epoki?), ale leży gdzieś na marginesie całego tekstu, który rozkoszuje się "brudami z wyższych sfer" przemysłowo-arystokratycznych w olśniewającej stolicy (niestety, skromny skaner nie pozwala mi na wklejenie całej rozkładówki z nocną panoramą Warszawy; w dodatku szpalty nie układają się równo ze stronami, co wprowadza pewną konfuzję w skany).

 

Fragment o nienasyconym temperamencie tej "Katarzyny Wielkiej" jest szczególnie smakowity dla tropiącego skandale czytelnika: księżniczka-kasjerka wysysa z przemysłowca ostatnie resztki sił życiowych! Nawiasem mówiąc, rozwód z Toepferem też był spowodowany m.in. nadmiernym popędem Woronieckiej (mąż skarżył się, że jest ona "anormalna i zboczona seksualnie" - co przytacza w swoim tekście Majewski: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,7249301,Namietnosc_zapomnianej_ksiezniczki.html)


Tyle o księżniczce. Na jej usprawiedliwienie należy dodać, że - jak podaje Majewski za Milewskim - "świadkowie zeznawali, ze Boy był utracjuszem, który pił i hulał, zaniedbując firmę i doprowadzając ją do ruiny. Od Woronieckiej spodziewał się wyciągnąć 200 tys. zł. Zatrudnił ją w swojej firmie jako kasjerkę, a gdy się nią znudził, zwolnił z posady". Ponadto poznał niejaką "Dzidzię" i kiedy księżniczka postawiła mu znane i lubiane ultimatum "albo ona, albo ja!" opowiedział się po stronie rzeczonej Dzidzi. Ze skutkiem śmiertelnym.

Księżniczka Zofia - za zbrodnię w afekcie - została skazana na 3 lata więzienia. Co stało się z nią dalej? Majewski pisze, że nie figurowała w żadnych rejestrach genealogicznych i w swoim tekście usiłuje ją połączyć z innymi liniami tej rodziny; jednak Minakowski podaje (http://www.sejm-wielki.pl/b/cz.I045688), że Zofia, córka Władysława zmarła w 1982 roku w wieku ok. 82 lat (wydaje się jednak, że - jeśli rzeczywiście chodzi o tę samą osobę - musiała się urodzić nieco później, w roku 1907, skoro w momencie popełniania morderstwa miała 24 lata, jak podaje Majewski).



Za: "Tajny Detektyw" nr 46, rok I (29 XI 1931)