Są w "Tajnym!" teksty lepsze i gorsze, zwyczajne i zaskakujące, ale muszę powiedzieć, że niekiedy trafiają się takie ustępy, które muszę, no po prostu muszę odczytywać najpierw P., a potem rozlicznym znajomym. Tak było i w przypadku "Postrachu Podhala", a konkretnie z tym fragmentem o ukrywającym się góralsko-cygańskim zbójniku, Andrzeju Szczerba-Bazalińskim:
Po otrzymaniu wiadomości, iż Szczerba, przebrany za starą babę, ukrywa się w szałasach Małej Łąki, obok Doliny Kościeliskiej, organa policyjne udały się tam na motocyklach i podeszły z bronią gotową do strzału do szałasu w dolinie, skąd wydobywały się jakieś niesamowite głosy w ciszy nocnej. Na wołanie: ręce do góry i błysk latarek, podniosła się ze ziemi zgrzybiała postać, bełkocąc niezrozumiałe wyrazy i patrząc obłędnym wzrokiem dookoła. Niestety okazało się, iż była to rzeczywiście baba i do tego chora na umyśle, a nie oczekiwany przez patrol policyjny Szczerba-Bazaliński.
Pereł w tekście jest, oczywiście, więcej - szczególnie zwraca uwagę portretowanie zbója jako zwierzęcia (zwłaszcza tygrysa, ale nie tylko; prasa donosiła też, że jak jest jak dziki zwierz, który raz zakosztowawszy krwi ludzkiej, szuka jej wszędzie) oraz to, że słowo "cygan" jest konsekwentnie pisane z małej litery.
Stylizujący się na współczesnego Janosika zbójnik Szczerba-Bazaliński, który nieustannie wymykał się obławom polskiej i czeskiej policji (m.in. osaczony przez czeskich żandarmów trzech z nich zastrzelił, a potem uciekł; kiedy indziej skoczył w przepaść i sądzono, że w wyniku tego zginął, a po jakimś czasie znów zaatakował jakąś chałupę) został ostatecznie wydany przez górali, którzy nie mogli ścierpieć jego kolejnych zbrodni. W początkach lipca 1933 roku dowiedziano się, że chadza niekiedy pod Mszanę Dolną do kochanki, Anieli Luboń - chałupę zaczęto dyskretnie obserwować i nad ranem 23 lipca Szczerbę-Bazalińskiego zatrzymali opancerzeni żandarmi, którzy wyważyli naraz drzwi i okna, nie dając mu nawet chwycić za broń. W więzieniu próbował popełnić samobójstwo, połykając metalowe łyżki, ale został odratowany i następnie skazany na karę śmierci. Zasiadł na ławie oskarżonych 3 czerwca 1934 roku, 9 grudnia wyrok się uprawomocnił i parę dni później Szczerbę powieszono.
Za: "Tajny Detektyw" nr 28, rok I (26 VII 1931)
W tamtych czasach Żydzi jak i Cyganie nie byli traktowani jako osoby konkretnej narodowości, raczej rodzaj podludzi niestety. Dlatego pisownia mnie nie dziwi. Sama czasem odruchowo piszę z małej litery i potem poprawiam, bo tak było pisane w większości książek i gazet za mojego dzieciństwa. Opatrzyłam się i o. A przecież nie jestem taka stara.
OdpowiedzUsuńnie stara ale wystarczająca głupia żeby z szacunkiem i z DUŻEJ LITERY pisać- żydzi i cyganie... Tfu durny babsztylu.
UsuńNo, akurat w przypadku słowa Żyd, to ma ono dwa główne znaczenia i różni się pisownią. Jeśli piszemy "żyd" to mamy na myśli wyznawcę religii, jeśli "Żyd" - narodowość. Nie wszyscy Żydzi są żydami, a i nie wszyscy żydzi są Żydami. Do tego, oczywiście, istnieją i znaczenia poboczne, wynikające gdzieś ze stereotypów antysemickich, jak "żyd" w znaczeniu "kleks" czy "żyd" w znaczeniu "talon kart w garibaldce". Ale to inna sprawa.
OdpowiedzUsuń