Oto i jedna z metod zdobywania wierszówki w "Tajnym": zlepek wybranych z jakichś podrzędnych opracowań i gazetowych notek (a może po prostu zmyślonych) wiadomości o dalekim kraju, gdzie nawet kozie wymię może fałszować mleko, tubylcy są "dzicy". Mamy tu jak na dłoni orientalizm Saida: przepych, nieprzebrane skarby, skłonność do nieuczciwości i okrucieństwa, etc.
A jednak, umyka - jak się zdaje - autorowi i umykało czytelnikom, że gilotyna musiała być sprowadzona z "kulturalnej" Francji, gdzie egzekucje gromadziły całe tłumy robotników, drobnomieszczan i innej gawiedzi. Której jakoś "dziką" nikt w tym tekście nie nazwał.
Za: "Tajny Detektyw" nr 28, rok I (26 VII 1931)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz