Pod koniec roku 1934 w Łodzi doszło do brutalnego mordu - ktoś zarąbał siekierą rzeźniczą ekspedientkę w sklepie mięsnym. Plotkowano, że sprawców było trzech, ale dzielna łódzka policja już po paru godzinach ujęła jedynego napastnika, który okazał się zresztą kolegą z pracy ofiary. Jednak co rzeźnik, to rzeźnik.
Dziwny jest dobór zdjęcia, jeden z najdziwniejszych w historii pisma - morderca jest bardziej przebrany niż ubrany - w przekrzywiony celowo kapelusz i zamaszyście zawinięty szalik. Ale to nie strój na zbliżającą się zabawę sylwestrową, to raczej, sądząc po pałeczce w dłoni, przebranie za magika na bal karnawałowy. Ale cóż, niech i tak będzie, choć i strój, i dziwnie dziś brzmiąca nazwa kiełbasy cytrynowej, wreszcie ciągłe pomyłki w imionach (o czym dalej), sprawiają wrażenie jakiejś makabrycznej zgrywy.
Pletz zaatakował swoją ofiarę, Eleonorę - lub Eugenię - Gajdę lub Gajdównę w budynku przy Kilińskiego 28, który stoi po dziś dzień - choć, jak wiele kamienic łódzkich, pokazuje tylko ślady byłej świetności:
Co było dalej? Złapano go po paru godzinach, grającego w karty i płacącego za wódkę; z wyrokiem uwinięto się jeszcze przed sylwestrem. Proces relacjonowało łódzkie "Echo", tym razem stosując inną jeszcze formę nazwiska ofiary, Gajdzianka, a także nadając jej trzecie już imię: Genowefa (takie też imię podawała od początku łódzka "Republika", więc może to z tych trzech jest prawdziwe?):
A dla tych z Państwa, którzy żałowali, że reklama przepięknego poematu miłosnego "Kot i skrzypce" została ucięta na skanie - zdjęcie w pełnej krasie, a na dodatek anons o zabawie "Zalany sylwester" z udziałem najwybitniejszych sił stolicy. Pletz - w swoim karnawałowym wcieleniu - z pewnością by to docenił:
Za: "Tajny Detektyw" nr 51, rok IV, 16 XII 1934, "Echo" X/356, 29 XII 1934
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń