wtorek, 20 listopada 2012

O zdemoralizowanej młodzieży ukraińskiej

Kiedy po 150 latach zaborów Polacy wreszcie wywalczyli sobie prawo do samostanowienia, obudzili się w granicach kraju, w którym żyło wiele narodów - i część z nich sama chciała realizacji tego samego prawa. Mniejszość ukraińska w Polsce miała swoje stronnictwa, polityków, ugrupowania. Sanacyjne władze zachowywały się wobec niej raz poprawnie, innym razem skandalicznie - i vice versa. Ukraińscy terroryści zabili w zamachach m.in. posła Hołówkę, wicepremiera Pierackiego, a polskie władze burzyły cerkwie. Ciekawe jednak, że front tych konfliktów przenosił się nawet na łamy "Tajnego Detektywa" i sprawy czyjegoś romansu.





Przemyśl, narodowa mieszanka; trzeba by filologa i genealoga, żeby powiedział, które nazwisko bardziej polskie, które ukraińskie (Hordyński, Gełeta, Kryżowska, Dusiek, Czornyk, Iwasz), ale przecież te podziały nie szły tak prosto; mieszanych małżeństw nie brakowało, nie brakowało też rodzin, w których jeden syn był patriotą polskim, a drugi ukraińskim, litewskim czy białoruskim. W artykule nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, że młodzi Ukraińcy są zdemoralizowani, a widać to po dręczeniu kolegi. Emil tak dalece staje się ofiarą "złych Ukraińców", że, bez mała, wychodzi na nękanego Polaka, choć przecież nieprzypadkowo działał w nacjonalistycznej organizacji ukraińskiej. Zgodnie z zasadą "Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem", urzędnik Hordyński, który strzelał do narzeczonej (niechcący; "Chciał strzelić do pana Sawy, a strzelił do pana Sowy, ot taki raczej błahawy lapsusik językowy"*) i jej absztyfikanta, nagle staje się postacią tragiczną. Ktoś mu "wcisnął do ręki rewolwer", a Kryżowska, która otwartym tekstem powiedziała mu, że szuka zamożniejszego kandydata na męża, rwie się do żeniaczki. Dziwna sprawa, dziwne sprawy przedstawienie. 

Chyba, rzecz jasna, że spojrzymy na to z innej strony: sąd zawiesił wykonanie kary, a "Tajny Detektyw" (pismo policyjne!) opublikował panegiryk właśnie dlatego, że oskarżenia były jak najbardziej słuszne, a policja i wymiar sprawiedliwości kryły swojego konfidenta...? Cóż, tego, zapewne, nie dowiemy się nigdy.

*G. Green, tł. A. Marianowicz

Za: "Tajny Detektyw" nr 34, rok 4, 19 VIII 1934

2 komentarze:

  1. "Tajny Detektyw" jest dla mnie nieschnącym źródłem wiedzy o przedwojennej polszczyźnie. Właśnie dowiedziałem się, że wyraz "narzeczona" był odmieniany (całkiem zresztą logicznie) jak rzeczownik, podczas gdy dziś odmienia się go jak imiesłów przymiotnikowy czynny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *W sensie bierny. Ale palnąłem...

      Usuń