poniedziałek, 13 czerwca 2011

Król mydła i Daisy, czyli jak Zabłocki na mydle

Z okazji niedawnej Parady i ogólnopolskiego sporu o związki partnerskie pozwalamy sobie przywołać historię sprzed 70 lat, by dowieść, że gejów i lesbijek, zakał zdrowego polskiego społeczeństwa, za żadne skarby państwo nie powinno chronić przed zagrożeniem, jakim jest zalegalizowany związek! Dość tych wygórowanych przywilejów dla seksualnych inwertytów! Koniec z państwową ochroną przed pułapkami legalizacji! Niech każdemu dewiantowi i każdej dewiantce grożą takie same ponure skutki, jak Rollinsowi!




 Swoją drogą, chętnie patrzę na to jako na piękną opowieść o zaślepieniu miłością, i to podwójnym. Nie tylko operetkowy milioner-król mydła, który połasił się na młodą i ładną gruchającą telefonistkę, ale i ona - gąska z półświatka, która (tak to sobie wyobrażam), zakochana w Bauerze, naraża całe swoje nowe życie, dostatek, bezpieczeństwo, wyjątkowego farta, (o którym dwie dekady później marzyła połowa bohaterek granych przez Monroe) po to tylko, by kraść biżuterię wartą tysiące, choć ma do dyspozycji miliony.

Za: "Tajny Detektyw" nr 46, rok I (29 XI 1931)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz