sobota, 28 marca 2015

Franz Rudis i przywłaszczenie transatlantyków

Człowiek, figurujący na jednym ze zdjęć w albumie policyjnym, podpisany jest na kliszy "Franz Rudis", ale występował też pod wieloma innymi aliasami; trudnił się tym i owym, ale największe pieniądze przyniosła mu zdecydowanie praca tragarza na statku Leviathan - choć pracowników fizycznych nie opłacano tam jakoś szczególnie szczodrze...


List gończy opublikowany w "Time Magazine" (26 VIII 1929) opisywał go w ten sposób:

Poszukiwany Walter Ringer  (alias Charley Ringer, Franz Rudis, Max Walter Ketter, Charles Long), lat 39, 168 cm wzrostu, budowy potężnej, ramion szerokich - za kradzież poczty państwowej, co miało miejsce na pełnym morzu, na pokładzie statku Leviathan. Poliglota, prowadzi sklepy z upominkami, kawiarnie, pracuje też jako marynarz lub cieśla. Nagroda: 2700 dolarów.

Notka pomija jedną jeszcze - znaną skądinąd - fałszywą tożsamość przestępcy (Charles Larson), ale podaje wysokość nagrody, która... no cóż, dziś może nie wydaje się szczególnie obiecująca, wówczas jednak była sumą znaczną. Tyle wynosiła mniej więcej dwuletnia średnia pensja: tygodniowe średnie zarobki w 1929, w zależności od branży, wahały się pomiędzy 25 a 30 dolarami, zatem było to sto tygodniówek; wypłaty zresztą miały zaraz dramatycznie spaść w wyniku Wielkiego Kryzysu, więc nagroda jeszcze zyskiwała na wartości. Ale też obywatel widoczny na zdjęciu dopuścił się nie lada wyczynu: zrabował pół miliona dolarów. Przeliczając to na dzisiejszą średnią płacę w USA - około dziesięciu milionów dolarów. Bez podatku. 

Kradzież popełniono w pierwszych dniach czerwca 1928 roku - zrazu sądzono, że w czasie załadunku poczty w Nowym Jorku (worki zaś zapieczętowano fałszywymi plombami), później - że w Southampton, ostatecznie okazało się, że na pełnym morzu. Kapitan Leviathana, komandor Harold A. Cunningham, bagatelizował sprawę, mówiąc, że chodzi zaledwie o "parę listów"; z czasem wyszło na jaw, że listy były bardzo cenne, zawierały bowiem świadectwa udziałowe rozmaitych przedsiębiorstw, w tym papiery opiewające na przynajmniej 60 tys. dolarów, wydane przez Tokio Electric Light Company - i to właśnie ta firma fundowała w większości nagrodę za pomoc w ujęciu Ringera/Rudisa, oferując 2500 dolarów; amerykańscy pocztowcy dorzucali marne dwie stówki. 

Międzynarodowe siły policyjne dotarły do papierów wartościowych dwiema drogami. Po pierwsze w Wiedniu, gdzie niejaki Friedrich (nie Franz, jak podaje "Berkeley Gazette") Rybar, kupiec, usiłował spieniężyć w banku świadectwa na sumę 40 tys. dolarów. Z początku twierdził, że uzyskał je jako zabezpieczenie pożyczki, udzielonej bliżej mu nieznanemu partnerowi karcianemu w Monte Carlo, jednak w końcu się ugiął - może dlatego, że próbowano z niego zrobić mózg całej operacji:


A po drugie w Antwerpii. Ringer/Rudis wpadł najklasyczniej, jak się da: za sprawą zdradzonej kobiety. Po trzech latach związku porzucił ją, a w dodatku postanowił zapewnić sobie dostatnią starość, kupując antwerpski dom publiczny dla marynarzy. Przebrała się miarka i porzucona narzeczona poleciała w te pędy na policję, o czym tak informował "Standard Union":

 

Stąd wiemy, że worki z cenną zawartością zrabowano na środku Atlantyku, a głównym przestępcą był Ringer/Rudis, który najął się do pracy na Leviathanie w charakterze tragarza. Niestety, zemsta porzuconej została nieco zaprzepaszczona przez antwerpską policję, która dała się wymknąć przestępcy - cóż, wciąż musiał mieć bardzo dużo pieniędzy... Tak czy owak, poszukiwano go na całym świecie - na Filipinach, o czym donosiła anglojęzyczna prasa singapurska w korespondencji z Manili...



...oraz w Berlinie, o czym informował nowojorski "The Brooklyn Daily Eagle":


...oraz, jak możemy wnioskować z wklejki w naszym policyjnym albumie, w Polsce. Czy udało się go ostatecznie ująć? Źródła milczą, pojawia się wiele informacji o jego poszukiwaniach, ale żadnej o aresztowaniu. Nie wiem też, czy zranionej narzeczonej wypłacono dwa tysiące siedemset dolarów, czy też wykręcono się sianem pod pozorem, że złodziej ostatecznie zbiegł... A przecież taka kwota podratowałaby każde złamane serce!


Warto może dodać, że w tle tej historii o przywłaszczeniu i zmianie nazwisk pojawia się druga, bardzo podobna, choć o niepomiernie większej skali. Leviathan tak naprawdę nazywał się Vaterland i został wybudowany w roku 1911 dla HAPAGu (Hamburg Amerikanische Paketfahrt Aktien Gesellschaft), Towarzystwa Akcyjnego Przewozów Hamburg-Ameryka, należącego do wielkiego niemieckiego armatora, Alberta Ballina. Firma została założona w roku 1847 i to jej statki przewiozły przez Atlantyk większość imigrantów, którzy stworzyli Stany Zjednoczone takimi, jakie je znamy. Obok Vaterlandu powstały również Imperator i Bismarck - były to wówczas trzy największe liniowce w historii (dłuższe od Titanica odpowiednio o 13, 7 i 15 m); palmę pierwszeństwa musiały oddać dopiero Normandii, wodowanej w 1935 roku. 

W momencie wybuchu I wojny światowej Vaterland został zatrzymany w porcie Hoboken przez władze amerykańskie i przekazany marynarce jako SS Leviathan (przewoził jankeskich żołnierzy do Europy, a po zakończeniu wojny sprowadzał z powrotem weteranów). Później, zajęty w ramach reparacji wojennych, stanowił dumę United States Line - niestety, obowiązywała na nim prohibicja, również poza wodami przybrzeżnymi, co odstraszało znaczną część pasażerów, którzy wybierali w związku z tym inne linie (na przykład brytyjskie). Wreszcie wydano pozwolenie na sprzedaż alkoholu na pokładzie ("w celach medycznych"), ale niewiele to pomogło; rejsy Leviathana przynosiły straty aż do roku 1937, kiedy poszedł na żyletki.

Z kolei siostrzany Imperator, który od 1914 roku stał bezczynnie w porcie hamburskim (wymagał przeróbek, bowiem kadłub okazał się źle wyważony), oraz Bismarck, który był nadal w budowie, na mocy traktatu wersalskiego trafiły do Wielkiej Brytanii w ramach reparacji wojennych (m.in. za zniszczenie Britannika). Zakupiły je wspólnie Cunard Line i White Star, dla których pływały jako Berengaria i Majestic. W latach trzydziestych były już nieco przestarzałe i, po różnych kolejach losu, zostały zezłomowane ostatecznie w 1943 i 1946 toku. Kiedy zmarł Franz Rudis - nie wiem.


Za: album policyjny,, "The Straits Times" 20 IV 1929, "Berkeley Gazette" 15 XII 1928, "The Brooklyn Daily Eagle" 21 XII 1928, "Standard Union"21 XII 1928, Wikipedia

2 komentarze:

  1. Interesujący blog, choć nie ukrywam że z przyjemnością poczytałabym o Pana zbieractwie.

    OdpowiedzUsuń