sobota, 17 marca 2012

Pijane małpy czyli daktyloskopia w służbie eugeniki

Począwszy od XIX wieku w Europie i Stanach narastało zainteresowanie eugeniką - nauką, czy raczej paranauką, zajmującą się "hodowlą człowieka". W latach 30-tych wciąż kwitła (jej największe i najstraszliwsze owoce dopiero miały być zbierane) i była często przyjmowana jako coś najbardziej oczywistego; oto w kąciku "Drobiazgi kryminalne" przeczytać możemy, obok doniesienia o wczesnej odmianie paralizatora (?), taki oto tekścik:


Z punktu widzenia kryminalistyki badanie jest, oczywiście, absurdalne - chyba, że masowo zaczęlibyśmy ginąć mordowani przez zwierzęta, bezmyślnie zostawiające swoje odciski papilarne. Wiedza ta przydać by się mogła w rozwikłaniu zagadki "Morderstwa przy Rue Morgue" opisanego przez E. A. Poe, ale dla całości dziedziny (zwłaszcza poza jej fikcyjnym, literackim zastosowaniem) była ona zbędna. Cóż się zatem z tego tekstu wyłania? Osvaldo Miranda Pinto i Edmond Locard (bo tak się nazywali badacze) podjęli naukowy trud, który musiał się opłacić: mieli tezę, dość powszechnie akceptowaną, a jedyne, co musieli zrobić, to znaleźć "podobieństwa". Skoro wiedzieli, że na jednym końcu stworzenia jest jego korona, czyli biały, zdrowy Europejczyk, a na drugim - mierzwa, czyli chorzy, "ludy prymitywne" i zwierzęta, to z łatwością znaleźli takie linie papilarne, które im tę tezę potwierdziły. Nauka jest w końcu pełna tego rodzaju "zdobyczy", które po kilkudziesięciu czy kilkuset latach budzą powszechne zdziwienie i oburzenie.

Eugenika, jakkolwiek sięga korzeniami jeszcze antyku, uważana jest za dziecko Sir Francisa Galtona (on też ukuł w oparciu o grekę jej nazwę) - po kądzieli wnuka Erasmusa Darwina, wybitnego oświeceniowego lekarza, który był również dziadkiem Karola Darwina, i którego syn też eugeniką się zajmował. Galton był z pewnością jednym z wielkich umysłów angielskich XIX wieku (czytał w wieku lat 2, mając 5 znał podstawy łaciny i greki, a w wieku lat 6 czytywał już dla przyjemności Szekspira), a jego zasługi dla nauki są bezsprzecznie olbrzymie. Sama eugenika bazowała jednak na podstawach, które dziś wydają nam się horrendalne. Oto do człowieka należałoby przyłożyć te same metody, co do zwierząt hodowlanych: najlepsze egzemplarze krzyżować ze sobą i promować ich rozmnażanie, egzemplarze słabe - eliminować z puli genetycznej. Galton myślał raczej o akcji propagandowej, która uświadomiłaby "mocnym" genetycznie, że powinni się rozmnażać obficiej. Jednak bardzo szybko okazało się, że eugenicy śmiało sobie poczynają - zaczęto postulować przymusową sterylizację genetycznie "słabych". W niektórych krajach (jak w USA czy w Szwecji) wprowadzono to oficjalnymi przepisami, w innych (jak w Wielkiej Brytanii) były to "prywatne programy badawcze". Eugenika skierowana była, w zależności od kraju, przeciwko niepełnosprawnym (psychicznie i fizycznie), "nieradzącym sobie w życiu" i "społecznie niedopasowanym"  (czyli ubogim, ale i mającym "niewłaściwe podejście społeczne") oraz/lub "należącym do ras niższych" (tak było np. w przypadku Murzynów w Brazylii, Indian w Kanadzie czy Aborygenów w Australii).

Oczywiście największym i najokrutniejszym programem eugenicznym XX wieku był program nazistowski, który objął sterylizacją ponad 400 tys. osób prowadzących "życie niegodne życia" (chorych, słabych, dysydentów, homoseksualistów, kryminalistów) i uśmiercił 70 tys. (głównie chorych psychicznie). Właściwie dopiero powiązanie eugeniki z komorami gazowymi (zresztą sami Niemcy usprawiedliwiali się w trakcie procesu norymberskiego, że korzystali z osiągnięć naukowych i postulatów eugeników amerykańskich) doprowadziło do zmierzchu tej paranauki.

W 1932 r. "zainteresowanie się sprawą było już obecnie bardzo wielkie", a Miranda Pinto żalił się z problemów badawczych czytelnikom "Trybuny Genewskiej". Z pewnością byli tym głęboko zaciekawieni. Szwajcaria bowiem do lat 70-tych XX wieku (!) prowadziła duży program wynarodawiający Jeniszów, czyli tamtejszych Cyganów, który obejmował sterylizację kobiet i posyłanie dzieci albo do "zdrowych, szwajcarskich rodzin" albo do zakładów dla psychicznie chorych, gdzie traktowano je elektrowstrząsami, itp. (gdyby ktoś chciał doczytać, to polecam wywiad z Mariellą Mehr w "Wysokich Obcasach": http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,9580787,Mariella_Mehr__Raz__dwa__trzy__dzisiaj_umrzesz_ty.html ). A wszystko to oczywiście w ramach tych samych szlachetnych tez o tworzeniu nowego, lepszego człowieka.


Za: "Tajny Detektyw" nr 10, rok 2 (6 III 1932)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz