niedziela, 8 listopada 2015

Krew w "Ananasie" czyli dziewczyna pracująca, vol. I

Teatrzyk "Ananas" był jednym z niezliczonych lokali rozrywkowych przedwojennej Warszawy - i zniknąłby z pamięci zbiorowej jak niemal wszystkie, prócz Ziemiańskiej, Adrii czy Qui Pro Quo, gdyby nie tragiczna śmierć jednej z najbardziej popularnych tancerek stolicy.


"Ananas" działał w Hotelu Metropol na rogu Marszałkowskiej i Złotej w Warszawie - tam, gdzie dziś narożnik Domów Towarowych Centrum. Jerzy S. Majewski pisze, że mieścił się w budynku mocno już zużytym i jak na skalę zabudowy Marszałkowskiej śmiesznie niskim, bo jednopiętrowym. Kamienica o prostej architekturze ożywionej jedynie środkowym pseudoryzalitem z trójkątnym szczytem była reliktem czasów, gdy w pierwszej połowie XIX w. Marszałkowska należała do ulic peryferyjnych. Budynek powstał w latach 1830-32 u zbiegu ze Złotą w miejscu starego dworku. Wzniósł go bankier Aleksander Wertheim z myślą o ulokowaniu tu fabryki tapet. [...] W końcu u schyłku XIX w. dom przebudowano. Parter zajęły sklepy, piętro zaś hotel Metropol wymieniany wśród trzeciorzędnych. Pojawiał się na łamach prasy przy okazji takich sensacji kryminalnych jak np. samobójstwo "romantycznych kochanków" w styczniu 1911 r. Istotnie, "Metropol" już wkrótce miał zniknąć z powierzchni ziemi i zrobić miejsce dla przedłużenia modernistycznego budynku Assicurazioni Generali Trieste na Złotej - inwestycję planowano na rok 1940 i z oczywistych przyczyn do niej nie doszło. "Metropol" przepadł w czasie wojny a gmach Assicurazioni wprawdzie ją przetrwał i istnieje po dziś dzień, jednak nigdy nie zyskał jakże efektownego skrzydła od Marszałkowskiej:


Wróćmy jednak do naszej bohaterki, której losy dobrze podsumowują jedną ze ścieżek kariery, dostępnych wówczas kobietom. Jadwiga Wielgusówna, bo tak się nazywała, miała wybitny talent taneczny i była obiecującą uczennicą szkoły baletowej. Ale młode baletnice od dawna były, wzorem Paryża, zbiorowiskiem "kąsków do schrupania", grupą ładnych, zgrabnych panienek, z których pan z towarzystwa stosunkowo niewielkim kosztem mógł sobie zrobić utrzymankę - była to niechlubna tradycja, sięgająca co najmniej XVIII wieku i w Warszawie miała się nieźle. Z Jadwigą - Igą - było tym łatwiej, że, osierocona przez ojca jako nastolatka, zaczęła utrzymywać swoim tańcem matkę i chorą siostrę. Nic dziwnego, że zgodziła się nie tylko porzucić balet na rzecz kilkakrotnie lepiej płatnych występów kabaretowych, ale i poszukała oparcia w "opiekunie". Niestety, został nim student prawa, Zachariasz Drożyński, który okazał się jej największym wrogiem: najpierw zabronił jej dołączyć do jednego z najsłynniejszych zespołów baletowych świata, czyli "Baletów Rosyjskich" Diagilewa, potem żerował na jej pieniądzach i urządzał sceny zazdrości, wreszcie - zastrzelił.
Tragiczny koniec Igi Korczyńskiej wstrząsnął miastem - była znana ze swojej południowej urody i tanecznego temperamentu, ale przede wszystkim cieszyła się dużą sympatią publiczności. Sugestia "Tajnego Detektywa", że Zachariasz Drożyński był żigolakiem-szantażystą ewidentnie idzie w sukurs opinii warszawiaków, którzy znienawidzili mordercę. Jego proces był jedną z causes celebres epoki i wzbudził ogromne zainteresowanie prasy - ale o tym w następnym odcinku.


Za: "Tajny Detektyw" nr 31, rok I, 16 VIII 1931 oraz tekst Jerzego S. Majewskiego "Tutaj zastrzelono znaną tancerkę"

2 komentarze:

  1. Iga Korczyńska i Zachariasz Dorożyński - wielokrotnie wymieniani w sadze rodziny Poszepszyńskich, głównie (jeśli nie jedynie) przez Dziadka Jacka.

    OdpowiedzUsuń