sobota, 4 stycznia 2014

Maria Rasputinówna, sekretarz Rasputina i kelner ze Stanisławowa vol. II

Wedle oficjalnej wersji Maria Rasputina-Sołowiewa zaczęła tańczyć na scenie dopiero po śmierci męża, zmuszona do tego skrajną biedą. Jak się okazuje, "Tajny Detektyw" rzuca nieco inne światło na jej biografię. Jak córka mnicha została poskramiaczką lwów?




Wynikałoby z tego, że Maria już w roku 1920 występowała jako tancerka na deskach Teatru Moniuszki w Stanisławowie, co więcej - że była związana (być może również uczuciowo) z dawnym sekretarzem swojego ojca, Aronem Simanowiczem - z zawodu jubilerem, w późniejszych latach autorem szeroko tłumaczonej książki "Rasputin i Żyd, wspomnienia sekretarza Grigorija Rasputina". Jak się okazuje, Simanowicz był nie tylko impresariem, ale i tancerzem, wykonującym kozaczoka na scenie kabaretowej - możemy przyjąć, że był to jeden z naprawdę niewielu w historii Żydów zarabiających na życie tańcami kozackimi... 



Romans z Simanowiczem i francuskim oficerem (jest, pamiętajmy, rok 1920, na Polskę idzie bolszewicka nawała, francuscy wojskowi przebywają u nas w większej niż zazwyczaj obfitości), były chyba niedługie. Dla Marii, dobrze wiedzącej, na co stać bolszewików, priorytetem była pewnie ucieczka na zachód. Jej nielojalność wobec niechcianego i niekochanego męża nie powinna zresztą dziwić; Borys Sołowiew był ponoć rzadkiej wody łajdakiem. Korzystając z okazji, w trakcie rewolucji założył tajne Bractwo św. Jana z Tobolska, które miało się zająć zorganizowaniem ucieczki Mikołaja II i jego bliskich z zesłania. Sołowiew przejął klejnoty rodziny carskiej, po czym kosztowności te zdefraudował; pod tym samym pretekstem wyciągał duże sumy pieniędzy od rosyjskich arystokratów, posługując się między innymi młodą dziewczyną, przebraną za - zapewne nieżyjącą już wówczas - carewnę. Takie przynajmniej zachowały się opinie, ale należy też brać poprawkę na to, że w skłóconym światku emigrantów oskarżano się chętnie, a o im poważniejsze występki szło - tym swobodniej. 

Tak czy owak, kiedy zmarł w roku 1926 na gruźlicę, kariera sceniczna Marii chyba już trwała i była jej głównym źródłem utrzymania - wprawdzie wydała trzy tomy memuarów, a potem nawet "Książkę kucharską Rasputina", ale przędła cienko. Szansa na wzbogacenie pojawiła się kiedy swoje pamiętniki opublikował książę Feliks Jusupow - Maria wytoczyła mu proces, żądając 800 tysięcy dolarów odszkodowania, ale francuski sąd sprawę oddalił, nie mogąc wyrokować w kwestii mordu politycznego popełnionego poza granicami kraju (sam Jusupow, co ciekawe, otrzymał z kolei 25 tysięcy funtów odszkodowania od Metro Goldwyn-Mayer za film "Rasputin i cesarzowa" - nie dlatego, że przedstawiono go jako mordercę, to było bowiem zgodne z prawdą, ale za to, że jego filmowa żona miała być rzekomo kochanką Rasputina; to po tym procesie w filmach pojawiła się klauzula: "Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci lub zdarzeń jest przypadkowe"). Rasputina musiała tańczyć - i robiłaby to pewnie jeszcze przez wiele lat, gdyby po jednym z występów nie podszedł do niej cyrkowy impresario, który zaproponował jej rolę poskramiaczki dzikich zwierząt w cyrku. I to nie byle jakim.


Ringling Bros, Barnum and Bailey Circus to przedsiębiorstwo o długiej tradycji, cyrkowe konsorcjum. P. T. Barnum, być może najsłynniejszy amerykański spec od rozrywki, zaczął swoją karierę w Nowym Jorku, do którego przyjechał się w roku 1834. Zaczął karierę od pokazywania Joice Heth, niemal całkowicie sparaliżowanej czarnej staruszki, która udawała 161-letnią niańkę Jerzego Waszyngtona (opowiadała gapiom o pierwszych chwilach Ojca Narodu i odśpiewywała hymn); już wkrótce został dyrektorem Wielkiego Teatru Naukowo-Muzycznego Barnuma, która to szumna nazwa skrywała prostackie pokazy osobliwości i podróbek: kobiet z brodą, karłów, zroślaków, rzekomej zmumifikowanej syreny (zmontowanej z ogona ryby i małpiej główki), i tak dalej. Do tego wkrótce dołączył Muzeum Amerykańskie Barnuma (założone jako Muzeum Amerykańskie Scuddera w 1810 roku) - kolekcję osobliwości, takich jak wypchane ptaki i zwierzęta, dwugłowe cielę, gilotyna wraz z bezgłową woskową figurą, obiekty entograficzne, pamiątki narodowe, w tym "pierwsza flaga amerykańska, która powiewała nad Nowym Jorkiem po ogłoszeniu niepodległości", itp. Do zbiorów Scuddera Barnum dodał cyrk pcheł, uczoną fokę, psa tkającego na krosnach, kufer wykonany z drzewa, pod którym siadywali apostołowie, dioramy, widoki miast świata, loty balonowe, kapelusz generała Granta, a nawet konkursy piękności dla najmłodszych. W roku 1871, już jako doświadczony patriarcha rozrywkowy, założył wraz z Williamem Coupem objazdowy cyrk pod nazwą Wielkie Podróżne Muzeum, Menażeria i Hipodrom Rzymski P. T. Barnuma, Najwspanialszy Show Świata, a dziesięć lat później połączył przedsięwzięcie z cyrkiem Baileya, założonym przez Hachaliaha Baileya, człowieka, który sprowadził do Stanów pierwszego cyrkowego słonia. Równolegle wzrastał w siłę cyrk pięciu braci Ringling, którzy po śmierci Barnuma i Baileya wykupili ich przedsiębiorstwo, działające pod różnymi nazwami po dziś dzień - w swoim czasie cyrk cieszył się taką estymą, że prezydent Roosevelt osobiście wydał mu pozwolenie na korzystanie z torów kolejowych w czasie wojny, kiedy transport, poza wojskowym, ograniczano do minimum. 




Córka Rasputina - która skorzystała z oferty i w roku 1937 otrzymała amerykańskie obywatelstwo - idealnie wpisywała się w schemat działania firmy: miała przykuwające nazwisko i niezwykłą historię. Nie tę prawdziwą; o nią akurat nikt nie dbał. Tę zmyśloną: córka Rasputina bowiem potrafiła, podobnie jak ojciec, hipnotyzować zwierzęta. Wystarczyło jedno mesmeryzujące spojrzenie jej oczu, by lew łagodniał jak baranek.

Maria (z kijkiem) z kolegami z pracy
Nie do końca, niestety. Zjechała z cyrkiem kawał Ameryki i Europy, ale uległa poważnemu wypadkowi w Peru (nie, nie w tym Peru; w Peru w stanie Indiana), gdzie potwornie pokiereszował ją nieumiejętnie, jak się zdaje, poskromiony niedźwiedź:


Spędziwszy pewien czas w szpitalu, córka Rasputina dojechała jeszcze z cyrkiem na Florydę, gdzie wzięła ślub z Gregorym Bernadskym i zatrudniła się w stoczni jako nitowaczka, czyli amerykański odpowiednik stalinowskiej "traktorzystki" (Rózia Nitowaczka wspierała przemysł kiedy "chłopcy poszli na wojnę", co opiewa poniższy filmik i propagandowa piosenka)


Na emeryturę przeszła w roku 1955, spędzała czas ucząc rosyjskiego. Miała dwa pieski, które w akcie zemsty na mordercy ojca nazwała Jusu i Pow. Zmarła w roku 1977 - w rok później Boney M sięgnęło szczytów list przebojów z piosenką, która godziła historię ojca Marii z jej cyrkowym życiem.




Co z Simanowiczem? Czy odzyskał miliony? Czy policja odnalazła kelnera Waltucha? Pojęcia nie mam. Zresztą, nie mam przecież pewności, czy opowieść o występach w Stanisławowie jest prawdziwa - w końcu została podpisana "Oboleński", nazwiskiem rosyjskiej rodziny książęcej, co samo w sobie może być żartem. A jeśli nawet jakiś Simanowicz i jakaś Rasputina występowali w Stanisławowie w roku 1920, to czy mamy gwarancję, że to ten Simanowicz i ta Rasputina, a nie jacyś samozwańcy? I czy w ogóle mieliby gdzie występować? Teatr Moniuszki bardzo ponoć ucierpiał w trakcie I wojny światowej i trzeba go było odbudować - modernistyczny gmach widoczny na zdjęciu otwarto w 1929 roku, raptem 5 lat przed ukazaniem się tego numeru "Tajnego Detektywa". Czy była jakaś zapasowa scena? A może Teatr ucierpiał dopiero w czasie wojny polsko-bolszewickiej? Same pytania.

Dodać tylko mogę, że budynek stoi w Iwano-Frankiwsku do dzisiaj, acz pozbawiony napisu i efektownej liry na fasadzie (drugą lirę wkomponowano za to w drzwi wejściowe) oraz pomalowany na kolor żółtka; dziś mieści Okręgową Filharmonię.



Zaś sztukę"Towariszcz" Jacquesa Devala, którą wystawiano tam w 1934 roku, trzy lata później przerobiono w Hollywood na film z Claudette Colbert i Charlesem Boyerem, a w 1963 na broadwayowski musicall z Vivien Leigh i Jean-Pierrem Aumontem; para głównych bohaterów, książę Uratiew i jego żona, wielka księżna Tatiana Pietrowna, przyjeżdżają do Paryża z ogromnym skarbem: klejnotami powierzonymi im przez Romanowów. Nie chcąc uszczknąć niczego z poleconych ich opiece kosztowności, zatrudniają się jako służący i z czasem radzą sobie w nowych rolach całkiem dobrze, ale zostają zdemaskowani - ku największemu zdumieniu swoich chlebodawców - przez radzieckiego komisarza Gorodczenkę, który rozpoznaje w nich rosyjskich książąt. Dowcip polega na tym, że - w przeciwieństwie do męża Marii Rasputiny, Borisa Sołowiewa - bohaterowie fikcyjni powierzonych im klejnotów nie zdefraudowali.




Za: "Tajny Detektyw" nr 52, rok IV, 23 XII 1934 i strona allrus.me

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz