Dopiero kwerenda w udostępnianych online numerach "Gazety Śledczej" pozwoliła go zidentyfikować:
Jakub - do reformy pisowni w roku 1936 jeszcze Jakób - Nowak był włóczęgą i słynnym podpalaczem, który grasował w roku 1928 w Wielkopolsce. Pochwycony, okazał się sprawcą siedemnastu (jak podał "Kurier Zachodni"), a po dłuższym śledztwie dwudziestu pięciu ("Pielgrzym") podpaleń:
Nowaka osadzono w zakładzie dla psychicznie chorych w Kościanie - nie Kościerzynie, jak podawała potem błędnie prasa (była to stara placówka w średniowiecznym klasztorze bernardynów, którą w 1893 roku przemianowano z Prowincjonalnego Domu Poprawczego na Prowincjonalny Zakład dla Obłąkanych i Idiotów a w 1919 - na Krajowy Zakład Psychiatryczny). I sprawa na tym by się może zakończyła, ale uważny czytelnik dostrzegł już, że zdjęcie w albumie pochodzi z roku 1931. Sprawy bowiem potoczyły się inaczej. Latem tego roku Nowak uciekł z zakładu i był poszukiwany przez policję w całym kraju, przypisywano mu też kolejne przestępstwa, przy okazji zapewniając czytelników, że Nowak ma "niezwykły dar ukrywania się w polu". "Gazeta Grodzieńska":
"Gazeta Szamotulska":
"Gazeta Wągrowiecka":
Podpalenia stanowiły wówczas ok. 30% przyczyn pożarów - obok tych tradycyjnych, będących, zwłaszcza na wsi, orężem w sąsiedzkich waśniach, wraz z rozwinięciem się ubezpieczeń ogniowych pojawiła się nowa kategoria: podpalenia asekuracyjne, mające na celu wyłudzenie pieniędzy z odszkodowania. Należy przy tym pamiętać, że był to zupełnie inny kraj, niż dzisiaj. Kazimierz Wielki może i zostawił Polskę murowaną, ale tylko w porzekadle: na 1,4 mln budynków w miastach i miasteczkach Polski drewnianych było prawie 1,1 mln. Większość z nich była oświetlana świeczkami i lampami naftowymi, ogrzewana żywym ogniem w piecach i kominkach. Pożar był czymś znacznie bliższym życia codziennego, niż dzisiaj. I bardziej się go bano.
Popularność Nowaka była tak znaczna, że poznańskie Krajowe Ubezpieczenie Ogniowe wypuściło reklamę w formie listu gończego, straszącego słynnym podpalaczem, ale też i innymi włóczęgami. Wydrukował ją - niemal na całej stronie - "Głos Robotnika":
Ta sama firma zresztą publikowała też w prasie (tu: w "Gazecie Wągrowieckiej") wielkie ostrzeżenia o zmianie przepisów, bo 10 września 1931 rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzało za podpalenie karę śmierci:
Tyle, że przepis długo nie obowiązywał - w roku 1932 wszedł nowy Kodeks Makarewicza, który w art. 215 za "sprowadzenie niebezpieczeństwa pożaru" groził karą od tygodnia do roku więzienia i od stu do miliona złotych grzywny, a za umyślne spowodowanie pożaru (co uznawał za zbrodnię) lub za wchodzenie w porozumienie by popełnić to przestępstwo - od 6 miesięcy do 5 lat więzienia. Z reguły jednak orzekano rok do dwóch, chyba, że doszło do ofiar śmietelnych, wtedy dopiero groziła kara śmierci. Tyle wiem. Nie wiem jednak, co stało się z Nowakiem - czy go ponownie ujęto?
A może ukrył się w polu tak skutecznie, że zniknął?
Za: Tomasz Sawicki, "Pożary i podpalenia w międzywojniu" (https://www.ppoz.pl/zajrzyj-do-srodka/historia-i-tradycje/1230-pozary-i-podpalenia-w-miedzywojniu), album policyjny, "Gazeta Śledcza" z 16 VI 1931, "Kurier Zachodni" z 24 XI 1928, "Pielgrzym" z 1 XII 1928, "Gazeta Grodzieńska" 12 VIII 1931, "Gazeta Szamotulska" 8 VIII 1931, "Gazeta Wągrowiecka" 13 X 1931,
"Głos Robotnika" z 25 VII 1931
Jakób Nowak – urodził się 8. lipca 1892 r. w Chomęcicach w pow. poznańskim. Był synem Michała Nowaka i Jadwigi zd. Górna. Jako włóczęga, zajmował się pracami dorywczymi w różnych wioskach. Najczęściej czyścił „ustępy szkolne” (toalety), a gdy pracy zabrakło, utrzymywał się z żebractwa. Jeden z najsłynniejszych wielkopolskich przedwojennych podpalaczy. Posiadał pełny zarost na brodzie, długie włosy, miał charakterystyczny wyraz twarzy i niebieskie oczy, chodził nędznie ubrany, w szmatach zamiast butów i czapce sportowej. Zgodnie z ustaleniami Oddziałowego Archiwum IPN w Poznaniu ww. przebywał w szpitalu psychiatrycznym w Kościanie. Wyrokiem Sądu Powiatowego w Kościanie z dnia 15 września 1965 r., uznany został za zmarłego (IPN Po 622/40).
OdpowiedzUsuńO, dziękuję bardzo za dopowiedzenie! Czyli jednak w pewnym momencie go ujeto i zamknięto w Kościanie. Był tam zatem, kiedy dyrektorem był dr Bielawski opisany w "Domu z dwiema wieżami".
Usuń