wtorek, 18 września 2012
Śmierć komiwojażerowej - cz. II
Kamienica na Małeckiego 4 w Poznaniu jeszcze - jak sprawdziłem na Google Maps - stoi. Obdarto ją wprawdzie z przedwojennych balkonów, wstawiając peerelowskie balustrady w stylu barakowym, oberwano piękny gzyms na kroksztynach - ale stoi. Ktoś tam mieszka - na zdjęciu w Google Maps widać otwarty lufcik w tym oknie, które redaktor "Tajnego Detektywa" zaznaczył krzyżykiem jako "okno pokoju śmierci". Nie wiem tylko, czy zduni nie rozebrali pieca, w którym Lange próbował spalić zwłoki żony? I czy mieszkańcy wiedzą, co się działo osiemdziesiąt lat temu w sublokatorskim pokoju?
Lange zatem okazał się łotrem z dorobkiem, szczwanym lisem, czyhającym na książeczki PKO. Biedna ta Nowicka, myślę sobie. Nie tylko, że ofiara. Ale że z ręką w nocniku obudziła się w 38. wiośnie życia, że może by chciała ułożyć sobie życie, a nie tylko pracować na posadzie. Przypomina nieco - przy wszystkich, rzecz jasna, różnicach w stylu życia wówczas i dziś, w obranej karierze, etc. - niektóre z korporacyjnych singielek, które po prostu nie mają czasu na nic poza pracą. A później jakiś żigolo... no, niekoniecznie ukatrupi, ale po oszczędności rękę wymanikiurowaną wyciągnie.
I ta druga. Czy raczej pierwsza, pierwsza Langowa. Która pali papiery i udaje, że o niczym nie wie. Właśnie dlatego, że wie - wie, czego może się spodziewać po mężu, który jest z nią od lat i zrobił jej gromadkę dzieci. Langowa pierwsza i druga, obie doświadczone przez los, choć każda w inny sposób.
Za: "Tajny Detektyw" nr 34, rok 4, 19 VIII 1934
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz