(wspomniana dzielnica Belweder)
Tekst autorstwa niejakiego Z. Oboleńskiego może być niejakim wstrząsem dla sentymentalnych miłośników polskich Kresów, gdzie bursztynowy świerzop, gdzie Maryla w futrze z putkamerów i dworek, i dumka kozacka, hej, a wszystko w kolorach sepiowo-złocistych, bez jednej skazy. Tak, że "przed wojną, panie, to drzwi się na oścież otwarte zostawiało i nikt niczego nie wziął". Stanisławów oto okazuje się miastem nie tylko dojmującej nędzy, ale i szalejącej przestępczości. Półświatek miał tam znakomicie ustawiony system władzy (dintojra!), rozbudowany niemalże jak w USA czasów prohibicji (dintojra!), specjalne lokale zabezpieczone przed policyjnymi nalotami oraz bogatą gwarę kryminalną (dzieloną wszakże z resztą kraju). Wszystko to Oboleński podał w sosie godnym Eugeniusza Sue albo Dickensa - tyle, że z nazwiskami z tamtejszego pogranicza: polskimi, żydowskimi i ukraińskimi - bravissimo.
Niestety, korespondent ze Stanisławowa posiadł także sztukę suspensu i urwał swoją opowieść w najciekawszym momencie, kiedy na scenę wychodzi 21-letnia córka staruszki, Żanetta, "typowa piękność peryferyj". Tym z Państwa, którzy z niecierpliwością czekają na jej dzieje, pozostaje dziś tylko obejrzenie jeszcze paru zdjęć. Następny odcinek - w następnym odcinku.
Za: "Tajny Detektyw" nr 33, rok 4, 10 VIII 1934
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz