Skradziony obraz van Eycka, jak wiadomo, trzyma w szafie sędzia Clamence, bohater "Upadku" Camusa (obraz przyniósł kiedyś do knajpy stały klient i sprzedał go barmanowi za butelkę dżinu), ale to literacka fikcja. A jak było naprawdę?
W jakiś czas po kradzieży biskup gandawski dostał podpisany inicjałami D. U. A. list z żądaniem okupu w wysokości miliona franków belgijskich; złodziej, by udowodnić, że jest w posiadaniu dzieła, podał policji wskazówki, gdzie znaleźć wyjęty z tej samej ramy obraz z rewersu, . Istotnie, w przechowalni bagażu na dworcu w Brukseli znaleziono owiniętego w papier pakowy "Jana Chrzciciela". Minister skarbu, poproszony o pieniądze, nie wyraził wprawdzie zgody na wypłacenie tak zawrotnej kwoty szantażyście, ale zaczął z nim pertraktować. Biskup był skłonny zapłacić okup, ale ugiął się pod presją władz. W sumie złodziej przysłał 13 listów, na które odpowiadano w ogłoszeniach prasowych. Kontakt jednak nagle się urwał.
Przyjmuje się, że złodziejem był 57-letni wówczas Arsene Goedertier (jego nazwisko, jak na ironię, oznacza 'uprzejmość'): makler, znaczący lokalny polityk katolickiej partii konserwatywnej, a także niegdysiejszy kościelny lub, wedle innych źródeł, organista (sic!), wreszcie żarliwy czytelnik powieści kryminalnych i miłośnik postaci włamywacza-dżentelmena, Arsene'a Lupina. Goedertier dostał nagle zawału na wiecu politycznym i zanim zmarł, przywołał swojego prawnika, Georgesa de Vos, przyznając się do kradzieży i dodając, że zabierze tajemnicę ze sobą do grobu. Kierując się wyszeptaną tuż przed śmiercią wskazówką ("W moim biurze... klucze... szafa..."), de Vos dotarł do kopii listów przesłanych władzom, i do listu zupełnie nowego, a także do kilku nieczytelnych rysunków, które być może stanowiły mapę ukrytego skarbu. Listy pisane były na maszynie do pisania; okazało się, że Goedertier wypożyczył ją pod zmyślonym nazwiskiem Arseen Van Damme, co wyjaśniałoby litery D. U. A. z podpisu (v i u są stosowane wymiennie). Obrazu nie znaleziono jednak ani w domu Goedertiera, ani kierując się wskazówkami z rysunków; w 1937 roku śledztwo umorzono, tablicy zaś nigdy nie odzyskano i od 1945 roku zastępuje ją kopia.
W ostatnim, niewysłanym liście Goedertier stwierdził, że "Sędziowie" są ukryci w miejscu, z którego ani on, ani nikt inny nie mógłby wydobyć obrazu niezauważony - niektórzy uważają więc, że ukrył go w przygotowanej zawczasu skrytce w samej katedrze, choćby pod płytami posadzki lub rzeźbionymi boazeriami. Dotychczasowe poszukiwania nie przyniosły jednak żadnych rezultatów (choćby w 1995, kiedy przez miniaturowe otwory wywiercone w boazeriach wprowadzono mikrokamery), zaś rozkładanie wielkiego średniowiecznego budynku na czynniki pierwsze z powodu nikłych przesłanek raczej nie wchodzi w grę.
Wydaje się wielce prawdopodobnym, że Arsene Goedertier był złodziejem "Sędziów", ale wiele też wskazuje, że nie działał w pojedynkę. Po pierwsze wykazano, że cierpiał na schorzenie wzroku, które nie pozwalało mu widzieć w ciemnościach - stąd też raczej nie mógł działać jak złodziej, który ukrył się w jednej z kaplic, poczekał na zamknięcie katedry, operował tam w mrokach, po czym wydostał się, otwierając drzwi dorobionym kluczem. Po drugie podejrzana jest jego śmierć raptem w pół roku po kradzieży. Również dwaj ludzie podejrzewani o wspólnictwo w przestępstwie, jego przyjaciele Achiel de Swaef i Oscar Lievens, zmarli w przeciągu paru lat po jego śmierci. Być może Goedertier był tylko negocjatorem i działał na zlecenie silniejszych mocodawców? Inna teoria mówi, że prawdziwym organizatorem był de Vos, a Goedertier odkrył jego machinacje, więc został zgładzony i obarczony winą.
Wreszcie jest i teoria spiskowa, oczywiście z nazistami w roli głównej. Goedertier i jego wspólnicy byliby najęci przez poszukujących Świętego Graala i Arma Christi (narzędzi Męki Pańskiej) nazistowskich okultystów, takich jak Otto Rahn, Alfred Rosenberg i Heinrich Himmler, którzy w Ołtarzu Baranka Mistycznego widzieli mapę prowadzącą do ukrytych relikwii. De Swaef i Lievens byli ponoć niemieckimi szpiegami. Tyle tylko, że o ile kradzież w roku 1934 byłaby sensowna, o tyle trudno uwierzyć, by hitlerowcy, będąc od roku 1942 w posiadaniu zdekompletowanego Ołtarza Gandawskiego, nie złożyliby go w całość z ukrytymi "Sędziami" by sprawić przyjemność Fuehrerowi.
Pozostają zatem domysły i tworzenie kolejnych teorii. Szanse na to, że dzieło ukryte osiemdziesiąt lat temu przeleżało w skrytce nienaruszone, są żadne - jeśli nawet zabezpieczono je w miarę profesjonalnie, do naszych czasów uległo zapewne naturalnej degradacji i leży gdzieś jako kupka spleśniałego próchna. Pocieszyć się należy, że przepadło dopiero w minionym stuleciu, obfotografowane, a nie z ręki kalwińskich fanatyków w XVI wieku.
Za: "Tajny Detektyw" nr 17, rok IV, 22 IV 1934, Wikipedia, Societe Perillos, N. Charney "Stealing The Mystic Lamb".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz