Z oczywistych względów zawodowych najbardziej zainteresowała mnie kwestia wypisywania wyroku rozpalonym żelazem. Dwanaście wersów w dwusylabowych jambach, nawet licząc krótki wers (trzystopowiec, powiedzmy) to całe mnóstwo tekstu. Pomijam już trudności związane z wykonaniem matrycy drukarskiej na potrzeby jednej kaźni (cesarz mógł sobie, oczywiście, pozwolić na taki wydatek) - ale czy na dworze był jakiś specjalny nadworny składacz rymowanych wyroków?
Z miejsca przychodzi oczywiście na myśl "Kolonia karna" Franza Kafki, gdzie specjalna maszyna zabija skazańca, wypisując na jego plecach sentencję wyroku całym systemem mechanicznych rylców, wykonujących w żywym ciele zabójcze arcydzieło kaligrafii. Opowiadanie, najbardziej może makabryczne w całej twórczości pisarza, okazało się niezwykle zapładniające dla artystów. I należy się może cieszyć, że nie było znane w czasach cesarza Teofila (IX w.).
by Bud Perry |
by Glassghost |
by Martin Senn |
Za: "Tajny Detektyw" nr 33 i 35 rok 4, 12 i 26 VIII 1934
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz