wtorek, 6 marca 2012

Wesoły staruszek (60-letni) czyli emerytura kata

W 1920 roku Carl Sandburg opublikował tom wierszy "Smoke and Steel". Mówiąc tom, mam na myśli właśnie tom, nie tomik: blisko dwieście utworów, od krótkich po kilkustronicowe poematy, które, ściśle upakowane, zajmują w "Completed Poems" sto dwadzieścia stron. Między nimi są i dwa teksty o katach, w tym ten:



Kat w domu

O czym myśli wieczorem kat
Kiedy wróci po pracy do domu?
Kiedy zasiada z żoną i
Dziećmi nad filiżanką kawy i
Talerzem jajecznicy na szynce –
Czy pytają go jak było w pracy,
Czy wszystko poszło gładko czy może
Trzymają się z dala od pewnych tematów
I mówą o pogodzie, baseballu, polityce,
O dowcipach rysunkowych w gazetach
I o filmach? Czy patrzą na jego
Dłonie gdy sięga po kawę
Albo jajecznicę na szynce? Gdy maluchy
Mówią Tato, zrób konia, masz tu
Sznurek – czy żartobliwie odpowiada:
Dość się dziś naoglądałem sznurka?
Czy może twarz jego rozświetla się jak
Ognisko radości i mówi:
Dobry to i klawy świat w którym
Żyjemy? A jeśli biała twarz księżyca zagląda
Przez okno tam, gdzie śni niemowlę
A księżycowe promienie przeświecają
Przez niemowlęce uszy i włosy – to, ten kat,
Co wtedy robi? To musi być dla niego
Łatwe. Wszystko musi być łatwe dla kata,
jak sądzę.

*
Jednak, jak się zdaje, Sandburg niekoniecznie miał rację. 

Otóż w pierwszym numerze "Tajny Detektyw" korzystał, jak już wspominałem, głównie ze źródeł obcych, częściowo nieco przestarzałych. W 1931 donosił, że John Hulbert, "elektryk stanowy" (bo taki eufemistyczny tytuł, "state electrician", nosił wówczas w niektórych stanach kat obsługujący krzesło elektryczne) mieszka od kilku miesięcy w Auburn:



Tymczasem John Hulbert wówczas od dwóch prawie lat nie żył. "Ma już dość tego życia" - wspomina dziennikarz "Tajnego". I rzeczywiście. 22 lutego 1929 roku Hulbert, człowiek, który zgładził ponad 140 osób, popełnił samobójstwo w wieku lat 59 (jak podawał New York Times z 23 lutego 1929) lub niecałych 62 (jak podaje Wikipedia). Był chory, dopiero co owdowiał i obawiał się nadchodzącej ślepoty. Jego ostatnie słowa przed samobójczym strzałem brzmiały ponoć "Zmęczyło mnie już zabijanie ludzi."

Nie udało mi się znaleźć zdjęcia Hulberta, ale znalazłem zdjęcia Roberta G. Elliotta, który przejął jego obowiązki: to ten oto sympatyczny pan w kratkę, który zabił w sumie 387 skazańców - niemal jedną dziesiątą wszystkich, których zgładzono w Stanach od 1890 roku, i około 2/3 spośród wszystkich straconych w okresie jego działalności zawodowej:


Elliott o pracy kata marzył odkąd był nastolatkiem. Często brał udział w egzekucjach jako świadek, potem z myślą o takiej karierze obrał specjalistyczne studia inżyniera elektryka - kiedy pierwszy kat Sing Sing, Edwin Davies, odchodził na emeryturę, zgodził się przyuczyć Elliotta do zawodu; jednak posadę otrzymał Hulbert. Ten z kolei z posady zrezygnował nagle, w przeddzień podwójnej egzekucji - i wtedy na gwałt zaczęto szukać jego następcy. Przypomniano sobie Elliotta, podówczas 52-letniego, który wciąż marzył o tej pracy. I marzenie to tym razem zostało spełnione. Chyba jednak nie do końca wiedział, czego pragnie. Pod koniec życia napisał autobiografię "Agent śmierci", a na okładce widzimy jego zdjęcie pod koniec kariery:


Najprawdopodobniej nie miał tu jeszcze 60-tki (zmarł w wieku lat 65 lub 66, różne źródła rozmaicie podają), a wygląda na dobrze po 70-tce (cóż, niewykluczone, że 60-letni Hulbert rzeczywiście był "staruszkiem"). Jakby na prośbę Sandburga zapisał w autobiografi, że w wolnym czasie pielęgnuje ogród (szczególnym uznaniem sąsiadów cieszą się gladiole), kręci filmy z wnukami, wędkuje z zięciem, spaceruje po lesie. Wieczorami słucha radia, pochłania biografie i czyta dzieciom i wnukom dowcipy rysunkowe w gazetach.

Ale to tylko część prawdy. Elliott zgładził kilku sławnych przestępców i - zapewne z powodu wykonania wyroku na dwóch włoskich anarchistach, Sacco i Vanzettim - został zaatakowany przez terrorystów. O 1:10, 18 maja 1928 roku, w jego domu eksplodowała bomba z dynamitu i odłamków żelaznych. Budynek uległ częściowemu zniszczeniu (i został później naprawiony na koszt władz stanowych), nikomu z rodziny nic się jednak nie stało. Przewidywano jednak dość powszechnie, że Elliott, podobnie jak jego poprzednik, popełni samobójstwo - do tego stopnia, że jedna z gazet podała wręcz, że właśnie się powiesił, co musiał osobiście zdementować. Kiedy zaczął chorować w przededniu wybuchu II wojny światowej, ogłoszono konkurs na posadę kata; zgłosiło się ponad czterystu kandydatów, spośród których wybrano Josepha Francela (przeprowadził m.in. egzekucję Rosenbergów), po nim zaś nastał ostatni kat stanu Nowy Jork, Dow B. Hover. Pracował jako zastępca szeryfa i od czasu do czasu dojeżdżał do więzienia, gdzie otrzymywał 150$ "od głowy" plus zwrot pieniędzy za benzynę. Drobna praca na boku. Podobnie jak Elliott, w momencie objęcia posady miał 52 lata, działał przez lat dziesięć (później rozpoczęła się długoletnia walka z karą śmierci w stanie Nowy Jork, trwająca po dziś dzień). Przez wiele lat cierpiał na migreny, ponoć związane ze stresem powodowanym przez egzekucje. W wieku lat 89 popełnił samobójstwo, trując się spalinami w garażu rodzinnego domu w Germantown.

Za: „Tajny Detektyw” nr 1, rok 1 (24 I 1931)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz