Często zdarza się nam śledzić kogoś w mieście - idziemy z pakunkami, w tłumie, z gazetą pod pachą i, na skutek impulsu, nabieramy ochoty do śledzenia. Wokół dostępne rozmaite załomy zabudowy, przejścia podziemne, bramy, a także cały asortyment środków komunikacji. Co wybrać? Jak się kryć? Jak dopiąć swego? Radzi bezbłędny Lothar Philipp.
Za: "Tajny Detektyw" nr 2 (104), rok III (8 I 1933)
To może uzupełnię istotnym fragmentem z Korespondencyjnego Kursu dla Detektywów Prywatnych:
OdpowiedzUsuń„Jeśli chodzi o rabusiów i bandytów, to są oni z reguły bardzo podejrzliwi, i trzeba brać to pod uwagę przy każdym przebieraniu się. Nie należy na przykład przebierać się za kominiarza, śledząc w piekarni złodzieja kradnącego mąkę. Jak również piekarz na kominie wzbudziłby podejrzliwość rabusiów i tym podobnych. [...]
Czasem detektyw musi tropić w zupełnie niezwykłych środowiskach, na przykład w lesie. Nawet i to nie powinno dobrze wyćwiczonemu detektywowi sprawiać zbyt wielkiej trudności. W środowisku leśnym najlepszym sposobem jest przebranie się za mrowisko. W takim przebraniu można w wielu wypadkach deptać wprost po piętach śledzonemu. Należy tylko wystrzegać się kichania! Nic bardziej nie budzi podejrzliwości rabusiów niż kichające mrowisko.”
(Ingemar Fjell: Joachim Lis, detektyw dyplomowany)
Śliczności!
OdpowiedzUsuńGorzej, jeśli śledzony opuści rowerem środowisko leśne i uda się k'miastu - biegające ulicą mrowisko jest podejrzane w najwyższym stopniu!
OdpowiedzUsuń