"Tajny Detektyw" pisał niekiedy o szpiegach, ale z zasady - w przeciwieństwie do innych gazet epoki - nie podawał, dla kogo pracowali, czasem tylko informował, że "na rzecz państwa ościennego" albo "obcego, wrogiego mocarstwa". W sprawach o szpiegostwo zapadały nierzadko wyroki śmierci - tak było i w tym przypadku.
Na zdjęciu z Narodowego Archiwum Cyfrowego tancerka Teodozja Majewska idzie na rozprawę, poprzedzając Andrzeja Śliwniaka, patrzącego w obiektyw, oraz Izraela Berkowskiego, który - jako człowiek starej daty - wstydliwie zasłania twarz kołnierzem płaszcza. Nie znalazłem bliższych wiadomości na temat dwóch panów, natomiast o pani, która trafiła na tylną okładkę "Tajnego Detektywa" - i owszem.
Teodozja, jako atrakcyjna (przynajmiej dla ówczesnych czytelników) kobieta, wyraźnie góruje nad dwoma panami. Cóż, w jakimś sensie wygrała, bo ich stracono (choć notka w środku prostuje, że tylko jeden z nich został powieszony, drugiego na jego prośbę rozstrzelano), a ona dostała dożywocie - bo to takie biedne dziewczę, prosto z dansingu w "Adrii", omotane, w dodatku głupawe:
Tymczasem Majewska wcale nie była taką naiwniaczką. A najgłupszy był rotmistrz Borakowski.
Borakowski, bohaterski ułan, dwukrotnie ranny w wojnie 1920 roku, trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, a przy tym rozrywkowy facet, pracował w wywiadzie, gdzie rozpracowywał szpiegów radzieckich. Jan Bąkowski, były peowiak, poznał go na dansingu i zaczął płacić jego rachunki, potem podsunął mu Majewską. We trójkę wybrali się do Sopotu, gdzie przepuścili większą sumę - kiedy zabrakło pieniędzy, Bąkowski zaproponował wycieczkę do Gdańska, gdzie rezydował szpieg Ładowski (szpiegostwo w Wolnym Mieście nie było ścigane), rzekomo finansista. A oprócz tego, o czym rotmistrz nie wiedział, kochanek Teodozji.
Ładowski pożyczył rotmistrzowi pieniądze, a przy okazji objawił mu się jako członek Stowarzyszenia Walki z Bolszewizmem i poprosił go o podanie różnych wiadomości - ten, po pewnym wahaniu, udzielił "wyłącznie ogólnych informacji". Nieco później w Warszawie Bąkowski go przycisnął - zażądał uregulowania długów za pijatyki, po czym zaproponował, że wystarczy akces do siatki szpiegowskiej. Dzięki temu prosto z biurka rotmistrza przefotografowane dokumenty polskiego wywiadu trafiały do Bąkowskiego i dalej do Moskwy.
Prośbę rotmistrza o rozstrzelanie zamiast powieszenia należy, jak sądzę, rozumieć w kategoriach etosu oficerskiego, choć trudno mówić o etosie u kogoś, kto sprzedał kraj za pieniądze na rozbijanie się po dansingach (nawet jeśli sprawdzał się jako oficer na froncie).
A co stało się później z Teodozją? Siedziała, więc zapewne niewiele. Jednak dwa lata później w notce o Gorgonowej "Goniec Częstochowski" informuje również o damie z "Adrii":
Tak oto tancerka, wzorująca się na Marlenie Dietrich (która w filmie "Zniesławiona" (1931) zagrała prostytutkę, zakochującą się w sowieckim szpiegu - w odróżnieniu od Majewskiej rozstrzelaną), trafiła do działu wyrobu koców. Dalszych jej losów nie znam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz