Choć, jako się rzekło, śmierć porucznika Uchnasta mogła być zupełnie niepowiązana z serią samobójstw w kołach okultystycznych, prasa robiła swoje. W latach 30-tych o rzekomej satanistycznej sekcie informowało ponad trzysta tytułów prasowych. W "Tajnym Detektywie" zaczęto budować legendę diabolicznego sadysty, doktora Bruze mieszkającego w podwarszawskich Gołąbkach.
Warszawskie samobójstwa okultystyczne rozpoczęły się - jak podaje Zbigniew Łagosz - w roku 1924 (od apokryficznej, być może, śmierci niejakiego Wł. Ż., syna profesora politechniki), ale zainteresowanie prasy datuje się od zgonu Eugeniusza Rostkowskiego (1926), po nim zabili się Bolesław Wójcicki i Lucjan Krzyżewski, następnie dwie studentki, Wanda i Beata, wreszcie Zbigniew Werner (1930). Przy Rostkowskim znaleziono ponoć karteczkę z odręcznym napisem: Z rozkazu Szatana. Bracia oczekują. Strzał. Północ i hebrajską literą szin. Podobne karteczki znajdowano też przy pozostałych samobójcach - jedyną znaną reprodukuje Łagosz i, choć widnieje na niej szin, to niczego o szatanie nie ma:
Widzimy tylko cyfry, znaki, litery, a także napis: Rembgracja (?) powrót do Absolutu do nirwany, Shin - element przyciągania, 1930 ciepły i wilgotny 9 IV 1930. Jak wyjaśnia Łagosz:
Wiemy,
że najbardziej „złowrogie” wrażenie robiła na prasie
znajdująca się na wszystkich sześciu kartkach litera szin.
Litera ta jest dwudziestą pierwszą literą alfabetu hebrajskiego
o swej numerycznej wartości 300. Prasa podawała, że jest to symbol
„Szeloszeta” – czytaj Szatana. Jednak to nie do końca prawda.
Litera szin
reprezentuje
również duszę świata i zrozumienie życia. W tym kontekście
bardziej zrozumiałe wydają się umiejscowione
na karcie słowa „powrót do absolutu”. Literę szin
można
rozpatrywać na trzech poziomach. Poziom realny to zrozumienie życia,
poziom duchowy – dusza świata i poziom mityczny – duch Boga.
Szin
będzie
zatem pojmowaniem w pełnym znaczeniu inteligencji, duszy i ducha,
operujących na trzech poziomach świadomości, ale nieoddzielnie.
Należy pamiętać również, że samobójcy należeli do Zakonu
Martynistów, w
którego manifeście z roku 1921 możemy przeczytać: „Przypomnijmy
sobie, że Chrystusa
przedstawia litera Szin
i
owo Szin,
Symbol Chrystusa, powinno być dla nas Granicą Równowagi i Granicą
Zgody, uzgadniającą podwójne przeciwstawne elementy: Dobro i
Zło, Materię i Ducha, Ciemność i Światło”.
Uchnast to zdecydowanie inny przypadek - jego śmierć przydarzyła się już po rewizjach i konfiskatach w domu kilku poczesnych okultystów (m.in. Czyńskiego) oraz po nieudanym procesie, do którego nie doszło, bo materiał dowodowy był zbyt szczupły. Kiedy więc w roku 1934 usiłowano dokleić sprawę Uchnasta do sensacji sprzed paru lat, chodziło chyba tylko o pragnienie, by przywrócić społeczną fascynację satanistami - i przyciąć grosza na sprzedanych nakładach gazet. Skąd się wziął dr Bruze - trudno powiedzieć. Być może wzorowano go na Mikołaju Mikołajewiczu Czaplinie, pomocniku Czyńskiego, który faktycznie miał organizować sadystyczne orgie i karmić adeptów narkotykami. Na ilustracji przedstawiony jest jako dandys w typie Bułhakowskiego Wolanda, w tekście opisano go z kolei jako człowieka skrywającego oczy za ciemnymi okularami, odzianego w mniszy habit. Pojawia się też doklejanie kolejnych śmierci - niedoszłego samobójstwa inżyniera L-skiego oraz tajemniczych zwłok z Wału Miedzeszyńskiego. W obu przypadkach brak wzmianki o karteczce z literą szin, pojawia się za to kwestia trójkątnego tatuażu, wcześniej niewspominanego. Są to zatem sprawy albo przypadkowe, albo wręcz zmyślone na potrzeby artykułu.
Pozostaje ostatnie pytanie: jaka była przyczyna sześciu śmierci, w których samobójcy zostawili przy sobie karteczki z literą szin? Łagosz podaje kilka możliwości:
1. Samobójstwa rytualne, których celem była "operacja magiczna" - uczniowie składali się w ofierze by wzmocnić przygasające zdrowie mistrza Czyńskiego
2. Składali się w ofierze aby, wyzwalając życiową energię, wspomóc odprawiany przez niego rytuał. 3. Adeptom narzucano samobójstwo, obiecawszy im coś w zamian (np. stan nirwany i połączenie się z Absolutem, jak sugeruje karteczka znaleziona przy Krzyżewskim).
1. Samobójstwa rytualne, których celem była "operacja magiczna" - uczniowie składali się w ofierze by wzmocnić przygasające zdrowie mistrza Czyńskiego
2. Składali się w ofierze aby, wyzwalając życiową energię, wspomóc odprawiany przez niego rytuał. 3. Adeptom narzucano samobójstwo, obiecawszy im coś w zamian (np. stan nirwany i połączenie się z Absolutem, jak sugeruje karteczka znaleziona przy Krzyżewskim).
Tak czy owak, kampania prasowa, rewizje i przygotowania do procesu na tyle ostudziły warszawskich okultystów, że kolejnych zwłok z karteczką opatrzoną szin już nie znaleziono. Doktor Bruze zaś, jak się zdaje, rozpłynął się w powietrzu - jak złe licho lub jak kaczka dziennikarska.
Za: "Tajny Detektyw" nr 25, rok IV, 17 VI 1934, Z. Łagosz "Mit polskiego satanizmu...", Hermaion nr 1/2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz