Narzeka się dość powszechnie na obecnych polityków: że łotry, łajdaki, przestępcy, dranie - częściowo, rzec trzeba, słusznie, choć uogólnienie to, jak każde uogólnienie, bardzo jest krzywdzące. Tymczasem warto przypomnieć, że bywało z tym znacznie gorzej. 80 lat temu na czele warszawskiej mafii i rekietierów stał "Tata Tasiemka", radny miasta stołecznego z ładną kartą niepodległościową.
Zażywny jegomość na zdjęciu to właśnie ów "Tasiemka", radny Łukasz Siemiątkowski. Pseudonim bossa pochodził z czasów, kiedy, pracując w branży pasmanteryjnej, działał w PPSie - m.in. przygotowywał uwolnienie więźniów z Pawiaka, współpracował z Organizacją Bojową PPSu, dwa razy się przesiedział (za pierwszym razem wyszedł z braku dowodów, za drugim czekała go kara śmierci wyznaczona na 14 listopada 1918; 11 listopada został, oczywiście, zwolniony z cytadeli). Po wojnie dalej działał w PPSie, już w warunkach pokojowych, i dostał się do rady miasta; ba, kandydował nawet, bezskutecznie, do senatu.
Tymczasem na początku 1932 roku w Warszawie gruchnęła wieść, że to właśnie on stał za wieloletnią akcją wymuszania na największym bazarze miejskim, tzw. Kercelaku na Woli (nazwa pochodziła od niegdysiejszego właściciela tamtejszych placów, Józefa Kercelego). Oczywiście, sam sobie rąk raczej nie kalał, miał od tego ludzi, zwłaszcza swojego pomagiera, Leona Pantaleona Karpińskiego. Tekst w "Tajnym" niechaj zaświadczy, że była to grupa, która nie przebierała w środkach (a swoją drogą, proszę się przyjrzeć rozmaitości bandy: Judka Sztajnwort był zapewne Żydem, Janiak i Plackowski to pewnie Polacy, nazwisko Osmański sugeruje przodków tatarskich, Leon Pantaleon to imiona wskazujące na mocne zrusyfikowanie i, prawdopodobnie, religię prawosławną... oto i przedwojenna Warszawa...).
Ale są ludzie niezatapialni. Wprawdzie "Tasiemka" wpadł, mleko się wylało i w polityce nie było dla niego miejsca, ale na dno nie poszedł. W procesie, w którym powszechnie mataczono i zastraszano świadków, Siemiątkowskiego skazano na 3 lata, a jego podwładnego na 6 lat (pozostali otrzymali wyroki w granicach od roku do pięciu); po apelacji zmniejszono karę "Tasiemce" do lat dwóch, ale i tak został przedwcześnie zwolniony dzięki ułaskawieniu decyzją prezydenta Mościckiego. Swój człowiek, równy gość. Może rabował, może gwałcił, może mordował - ale pewnie nie osobiście. A taki dzielny bojowiec pepeesowski! I tak to się potoczyło korytarzami prezydenckich kancelarii, dokładnie tak, jak toczyło się nieraz po 1989 roku...
By nie pozostawiać jednostronnego obrazu tej ciekawej postaci, dodać należy, że od wybuchu wojny Tasiemka zaangażował się ponownie w działalność podziemną - zupełnie jakby zawsze musiał działać w konspiracji, a że za wolnej Polski nie miał przeciw komu, to zajął się przestępczością. W 1942 roku zaaresztowano go razem z synem i zamknięto na Pawiaku, stamtąd zaś trafił na Majdanek, gdzie zmarł na tyfus. Czy samemu cierpiąc miał wyrzuty sumienia, że był kiedyś źródłem cierpień dla wielu? Historia milczy.
Za: "Tajny Detektyw" nr 11, rok 2 (13 III 1932)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz