W wielu życiowych przedsięwzięciach - na przykład przy wypływaniu na pełne morze - pośpiech jest niewskazany, a nawet niebezpieczny. Niestety, pan Alain Sabouroud nazwał swoją łódkę "Speedy boy" and he acted accordingly. Co mu z tego przyszło - proszę czytać poniżej.
Historia jest nader ciekawa - i, niestety, pozbawiona zakończenia, więc nie dowiemy się, czy nieszczęsna młoda para zginęła w wyniku kłótni kochanków, wypadku czy ataku korsarzy. Wszystko tu jednak składa się jak w klasycznej powieści kryminalnej: zwłoki jednej osoby i brak drugiej, liczne możliwe przyczyny tragicznego zakończenia rejsu (rabunek, zazdrość, nieostrożność), niejasne ślady. Poirot już podkręca wąsa, panna Marple przebiera nóżętami. Podejrzewałem nawet, że to historia całkowicie zmyślona (wskazywałby na to idiotyczny argument: Ale i ta hipoteza została odrzucona. Podobnych rachunków nie załatwia się bowiem podczas burzy wśród błyskawic i grzmotów na otwartem morzu. W krytycznej chwili był Sabouroud napewno zajęty sterem i kompasem a nie teczką Ireny. - historia bowiem wielokrotnie dowiodła, że ludzie tłuką się, biją i kąsają gdziekolwiek i kiedykolwiek, w tym w najmniej prawdopodobnych miejscach i momentach). Okazuje się jednak, że sprawa Sabourouda (a właściwie: Sabourauda, bo taka jest właściwa pisownia jego nazwiska) i Caravandiez pojawiła się we francuskiej prasie. Niestety, dostęp do artykułu jest płatny - w przeciwieństwie do dostępu do "Tajnego" - i to w grubych euro, zatem zagadka ta pozostanie dla mnie najpewniej nierozwiązana.
Za: "Tajny Detektyw" nr 49, rok I (20 XII 1931)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz