poniedziałek, 16 listopada 2015

Krew w "Ananasie" czyli dziewczyna pracująca, vol. II

Drożyński zastrzelił Igę Korczyńską w sierpniu 1931 roku - proces rozpoczął się w kwietniu roku następnego i "Tajny Detektyw" postanowił poprzedzić go materiałem przypominającym tragedię sprzed trzech kwartałów. Na tylną okładkę trafiła efektowna fotografia tancerki, a na rozkładówkę - obszerny materiał o strzałach w teatrzyku "Ananas".









Jakoś ujęło mnie to, że "konstruktywizm", modne słówko epoki, przeniknął również do tańca, i to w lokalach może znanych, ale niekoniecznie stojących na wysokim poziomie artystycznym. To jednak margines sprawy - ciekawszym wydaje się opis stosunków panujących za kulisami, rozmowa z Diagilewem opowiedziana przez naocznego świadka, czy kwestia cenzury - to, że zdejmowano całe przedstawienie, bo ktoś z aktorów ucharakteryzował się na piastującego wysokie stanowiska brata Piłsudskiego.

Autorem wspomnienia był "znany warszawski krytyk teatralny Henryk Liński"; był też, jak się zdaje, koneserem urody damskiej, sądząc z nieco lowelasowskiego opisu cielesnych wdzięków Jadzi Wielgusówny.  W Narodowym Archiwum Cyfrowym natrafiłem na zdjęcie Lińskiego, dziennikarza IKaCa, a gdzie indziej - na informację, że Henryk Liński naprawdę zmienił nazwisko z Lichtensztajn i że był, pod pseudonimem Haliński, autorem rozmaitych przebojów. Henryk Liński (Lichtenberg, Lichtenstein) figuruje również, jako zaginiony w 1939, na internetowej Białoruskiej Liście Katyńskiej. Czy to jedna i ta sama osoba, czy zupełnie różne - pojęcia nie mam, Liński mi się całkowicie wymyka. Ale antysemickie „Prosto z mostu” w notce „Jaracz do Lińskiego” kpi: P. Henryk Liński (Lichtensztajn) jest jak wiadomo niezwykle wszechstronny. Będąc autorem ociekających krwią, straszliwych powieścideł brukowych w „Ostatnich Wiadomościach” – równocześnie specjalizuje się w sprawozdaniach z przyjęć dyplomatycznych. Jest także recenzentem z baletu i specem teatralnym. No, a przy tym wszystkim - stałym współpracownikiem naczelnego organu rządowego, "Gazety Polskiej". Nawet jeśli na internetową listę katyńską wpisano go nieco awansem, jako zaginionego, to możemy przyjąć, że recenzent teatralny, autor wspomnień i notujący pan ze zdjęcia są tożsami:


Pozostaje jednak kwestia zasadnicza: czy można Lińskiemu wierzyć? Że znał Korczyńską, że z nią niejednokrotnie rozmawiał, itd. - zapewne tak, choć niekoniecznie, że obdarzała go swoimi najpromienniejszymi uśmiechami. Natomiast rozmowę z Diagilewem nadto chyba udramatyzował - węszę tu szerokie naddatki wyobraźni. Wiemy bowiem skądinąd, że zastrzelona Korczyńska padła na deski bez słowa, więc niczego o mamusi nie zdołała wyszeptać.

Pod koniec kwietnia 1932 roku, blisko dziewięć miesięcy od strzałów w "Ananasie", rozpoczynał się proces Drożyńskiego. "Kurier Warszawski" wyjaśniał, czym ta sprawa różni się od innych: Sprawa o zabójstwo tancerki posiada znamiona, które powodują, że staje się ona sensacją dla szerokich rzesz publiczności. Ofiara jest artystką. Zbrodnia miała miejsce za kulisami. To ludzi pociąga i sprawia, że publiczność zdaje się niejednokrotnie zapominać, gdzie jest, myśląc, że ma przed oczyma fragment z kryminalnego romansu kinematograficznego. W pewnym nawet momencie procesu przewodniczący musiał upominać publiczność, która zachowywała się nie tak, jak w sądzie zachowywać się należy". O tym jednak w następnym odcinku.



PS: I jeszcze tajnodetektywowy apdejt. 21go listopada wielka premiera płyty "Tajny" i książki "Nowy Tajny Detektyw" w Narodowym Instytucie Audiowizualnym na Wałbrzyskiej 5 w Warszawie. Oprócz tego udało mi się kupić pełen rocznik 1933, dzięki czemu mam teraz już 196 numerów z ogólnej liczby około 210-215. Przygotujcie się na kolejne arcyciekawe historie! :)

Za: "Tajny Detektyw" nr 17 i 18, rok II, 24 IV i 1 V 1932 oraz "Kurier Warszawski" nr 117/1932


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz