Proces Palki, oskarżonego o zabójstwo Pioskowika, rozpoczął się dopiero w czerwcu 1934 roku, po ponad roku od popełnienia zbrodni - być może oskarżony musiał dojść do siebie po bardzo przecież ciężkim postrzale, być może to prokuratura tak długo budowała akt oskarżenia. Proces - jak to procesy poszlakowe - był bardzo emocjonujący i "Tajny Detektyw" donosił o nim w kolejnych numerach.
Najpierw krótka notka, a potem całostronicowy reportaż z sali sądowej, z efektownym fotomontażem, gdzie Palka w tondzie spoczywa u stóp Temidy:
Pamiętamy, że ranny Palka w ostatnich słowach przed omdleniem wyszeptał komisarzowi Jonderko nazwisko podejrzanego: "Kudra". Miał bowiem z Kudrą na pieńku i postanowił, jak widać, upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - jednak ten podał nieobalalne alibi, więc trzeba było wymyśleć coś innego. Palka postawił na "tajemniczego nieznajomego":
To, co wydaje mi się w tym procesie najciekawsze, to autentyczne zaangażowanie międzywojennych sędziów, którzy nie tylko siedzą na sali sądowej i wysłuchują świadków, ale są również obecni w terenie, wchodzą po drabinach na dachy, biorą udział - o czym w następnym, ostatnim odcinku - w ekshumacji zwłok, i tak dalej. Łańcuch i powaga łańcuchem i powagą, a dociekanie prawdy dociekaniem prawdy.
Tak czy owak, motywy Palki, magazynowego podwędzacza, stają się jakoś tam jasne. Choć trzeba było prawdziwej desperacji, żeby zabić kolegę ze strachu przed ujawnieniem błahej przecież kradzieży kilkunastu sztuk kożuchów - a tym bardziej, żeby potem się samemu strzelać, by ukryć swoją winę. Oto i porzekadło "od rzemyczka do koniczka, od koniczka do stryczka" w całej rozciągłości.
Za: "Tajny Detektyw" nr 38 i 39, rok III, 16 i 23 IX 1933
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz