poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rawlins, Smalls i Googles, czyli "Tajny" o klubach jazzowych w Nowym Jorku Vol. II

Obiecałem dopisek o kapitanie Robercie Smallsie, bo postać to arcyciekawa - a przy okazji ładnie się składa z artykułem z "Tajnego", ponieważ był człowiekiem idącym całkowicie pod prąd rasowych stereotypów epoki.



Robert Smalls urodził się w niewolniczej chacie roku 1839 w Beaufort, w Południowej Karolinie. Jego pan posłał go do Charleston i wynajmował do rozmaitych prac: jako latarnika, dokera, majtka. W roku 1861 młody Smalls został wheelmanem* na konfederackim okręcie CSS Planter (nazwa - 'Plantator' - skądinąd zabawna w kontekście tej historii) i przez niemal rok obserwował uważnie zwyczaje oficerów. Rankiem zorientował się, że trzej biali oficerowie zeszli na ląd. Z siedmioma czarnymi członkami załogi opanował statek, włożył mundur kapitana, a następnie, zabrawszy na pokład rodziny uciekinierów, popłynął w kierunku okrętów Unii. Po drodze minął kilka fortów Konfederacji, każdy z nich pozdrawiając gwizdkiem - a kiedy minął ostatni, ściągnął konfederacką banderę, wciągnął na maszt białą flagę i oddał się w ręce marynarki Północy. W sumie udało mu się uratować z rąk "właścicieli" szesnaścioro ludzi: siebie samego, siedmiu członków załogi, pięć kobiet i trójkę dzieci.

Smalls przekazał Unii wyładowany okręt, mówiąc: "Dostarczam te środki bojowe, w tym armaty, przekonany, że wujaszek Abraham Lincoln będzie wiedział, co z nimi zrobić"  (Kongres zresztą przyznał kapitanowi i załodze jako wynagrodzenie równowartość połowy okrętu, choć wartość tę znacznie zaniżono). Do tego dołożył sprawy niematerialne, ale cenniejsze może: szczegółowe wiadomości na temat umocnień brzegowych i sił przeciwnika. Spotkawszy się z Lincolnem, któremu osobiście zdał relację ze swojej ucieczki, zaciągnął się do marynarki i służył na kilku jednostkach, by powrócić na USS Plantera.

W grudniu 1863 roku znalazł się w ogniu pomiędzy siłami obu stron; dowódca jednostki nakazał się poddać, ale Smalls - słusznie, jak się zdaje - powiedział, że ani on, ani pozostali czarni członkowie załogi nie będą traktowani jak zwyczajni jeńcy i zostaną pewnie zamordowani. Odmówił wykonania rozkazu, przejął dowództwo i wyprowadził okręt w bezpieczne miejsce. Za swoje bohaterstwo otrzymał dowództwo okrętu i tym samym stał się pierwszym czarnym kapitanem w historii amerykańskiej marynarki.



Po wojnie powrócił do Beaufort i kupił dom swojego dawnego pana, gdzie rezydował z rodziną (pozwolił też zamieszkać tam na starość wdowie po właścicielu, Jane Bond McKee), po czym został politykiem - najpierw senatorem stanowym, potem, przez cztery kadencje, kongresmenem (aż do końca XX wieku, kiedy wyprzedził go Andrew Clayton Powell jr., nowojorczyk z Harlemu, był najdłużej urzędującym czarnym członkiem Kongresu).


A skoro jesteśmy znów przy Harlemie, to wypada przypomnieć o Edwinie Smallsie, właścicielu Smalls' Paradise, potomku kapitana Roberta. Otóż kapitan miał dwie żony - Hannah Jones Smalls,, która urodziła mu dwie córki i synka (zmarł jako dwulatek) oraz Annie E. Wigg, która w roku 1892 powiła mu jedynego syna, Williama Roberta Smallsa. Edwin pierwszy swój klub założył w roku 1917, zatem w żadnym razie nie mógł być synem Williama - nie jest też z pewnością synem Roberta. Jak się zdaje, nie tylko "Tajny Detektyw" zmyślał ile wlezie, ale i Edwin Smalls, pomysłowy przedsiębiorca z Harlemu, zbudował swoją rodzinną legendę, a większość internetowych i drukowanych źródeł bezkrytycznie ją powtarza...



*nie znam fachowej terminologii marynarskiej w ówczesnych Stanach, ale z tego, co się dowiedziałem, to wheelman jest właściwie pilotem statku, ale określenia pilot nie stosowano wówczas wobec niewolników, bo nazwa ta była zbyt prestiżowa.


Za: "Tajny Detektyw" nr 32, rok IV (5 VIII 1934), Wikipedia



2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa historia ! Ed Smalls był, być może, wnukiem kapitana Smallsa - tak przynajmniej podają np. na tym blogu http://harlemculturalarchives.ning.com/profiles/blogs/smalls-paradise .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że nie bardzo jest to możliwe historycznie, z powodów genealogicznych, o czym napisałem powyżej :)

      Usuń