Pytanie to, w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało. Na ogół obierane są dwie ścieżki: albo przez otrucie własnego, dotychczasowego męża, albo przez zatrucie żony mężczyzny, którego się postanowiło poślubić, a który z niewyjaśnionych przyczyn plącze się w jakimś kompletnie niewłaściwym związku małżeńskim. Jest jednak jeszcze jedna możliwość, o czym można przeczytać w "Tajnym Detektywie".
Historia Gabryeli i jej ukochanego, arystokraty, malarza, epicera i causeura, brzmi może niewiarygodnie, ale myślę, że tym razem możemy zaufać autorowi. Poza bowiem korzystaniem z usług domorosłych żurnalistów i przerabianiem zagranicznych artykułów, "Tajny Detektyw" publikował niekiedy - jak w tym przypadku -teksty jednostek wybitnych.
Doktor Edmond Locard (1877-1966), zwany "francuskim Sherlockiem Holmesem", to jeden z pionierów kryminalistyki i badań śledczych. W roku 1910 przekonał policję liońską, żeby dała mu do dyspozycji dwa pokoiki na strychu i opłaciła dwóch asystentów, i tym samym założył pierwsze na świecie laboratorium policyjne. Dziś znany jest najbardziej chyba z tak zwanej Zasady Locarda, mówiącej, że każdy kontakt dwóch obiektów pozostawia na nich wzajemny ślad. Gorący jej zwolennik, słynny kryminolog amerykański, Paul L. Kirk,, rozwinął ją w ten sposób: Gdziekolwiek [przestępca] stawia krok, czegokolwiek dotyka, cokolwiek pozostawia, choćby nieświadomie, będzie świadczyć przeciwko niemu jako milczący świadek. Nie tylko odciski palców i stóp, ale również jego włosy, włókna z ubrań, stłuczone szkło, ślad narzędzia, zadrapanie farby, krew lub nasienie które przelał lub którymi został zbryzgany. Wszystko to - i wiele więcej - świadczy przeciw niemu. To świadectwa, których nie zatrze niepamięć, których nie oszołomi dramatyczne wydarzenie. Które istnieją pomimo nieobecności ludzkich świadków. To dowody faktyczne. Fizyczne dowody, które nie mogą się mylić, nie popełniają krzywoprzysięstwa, nie mogą być kompletnie nieobecne. Ich wartość może zostać umniejszona jedynie z winy człowieka, który nie potrafił ich odnaleźć, przestudiować i pojąć.
Poza pracą laboratoryjną i wykładowczą Locard trudnił się również pisaniem. Na początku lat trzydziestych opublikował kolejno siedem tomów monumentalnego Traktatu Kryminalistycznego, poza tym był autorem licznych popularyzatorskich książek i tekstów gazetowych, w których opisywał co ciekawsze przypadki - takich, jak historię Gabryeli, zaprowadzonej na ślubny kobierzec dzięki 250 gramom arszeniku i 300 gramom sublimatu. W jakimś sensie spłacał tym swój dług wobec literatury - sam bowiem sformułował swoją zasadę pod wpływem książek Arthura Conan-Doyle'a, a swoim studentom zadawał czytanie historii o Holmesie jako pracę domową.
Za: "Tajny Detektyw" nr 17, rok IV, 22 IV 1934
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz