wtorek, 6 sierpnia 2013

Dziarska Elza i gwałciciel nieletnich

Kiedy byłem dzieckiem, wysłuchiwałem tysięcznych kazań o tym, że nie wolno iść z żadnym obcym dorosłym, nie wolno zjeść cukierka od nieznanej osoby, należy być nieufnym wobec osób, które chcą się z nami przesadnie zaprzyjaźnić; przed wojną jednak - przynajmniej w niektórych rodzinach - sami rodzice oddawali dzieci w ręce podejrzanych indywiduów.



Historia jest prosta i niewiele można do niej dodać. Uwagę moją - pewnie dlatego, że słabo znam szczegółową historię Śląska w międzywojniu - przykuły jednak słowa "hitlerowski Bytom". Nie zdawałem sobie sprawy, że był to tak ważny dla nazistów bastion poparcia. W plebiscycie 74% ludności opowiedziało się za pozostaniem miasta przy Niemczech; w wyborach 1933 roku na NSDAP głosowała ponad połowa bytomian (52%), po wyborach komunalnych w radzie miejskiej przyznano hitlerowcom procentowo jeszcze więcej mandatów (26 na 47). W trakcie Nocy Kryształowej bojówki ochoczo spaliły piękną synagogę w stylu mauretańskim, wybudowaną siedem dekad wcześniej, w latach 60-tych XIX wieku.

Na tym entuzjazmie Bytom zresztą źle wyszedł - w 1939 roku okupanci ustanowili Rejencję Katowicką i to, co było dotychczas ważnym i doinwestowywanym przez hitlerowców przemysłowym przyczółkiem, stało się pomniejszym miastem regionu, ustępującym Chorzowowi czy Katowicom. Po półtora roku do Katowic przeniesiono stamtąd dużą część aparatu urzędniczego, zawiadującego Prowincją Górnośląską, w wyniku czego Bytom stracił wiele instytucji, a liczba ludności spadła ze 101 do 93 tys. Wreszcie w roku 1945 miasto poważnie ucierpiało w trakcie rosyjskiej ofensywy. Tak to już na pograniczu bywało.

Zresztą polskość przeplata się z niemieckością w całym tekście. Nazwisko Moll jest niemieckie, ale już zmyślony leśniczy Giepert nosi nazwisko spolszczone, zmiękczone, zamiast twardego "Geppert". Redakcja pisze oficjalnie "Elżbieta Mrozkówna", choć rodzina - z pochodzenia, sądząc po nazwisku, polska - wołała ją "Elza". Ciekawe, swoją drogą, po jakiemu rozmawiali Mrozkowie -  po polsku, po niemiecku, w gwarze śląskiej? Tego się nie dowiemy. I jak pisała się Elza w czasie wojny? Elsa Mroseck? Jakie były jej dalsze losy? Jest tylko ten urywek jej życia: jeden dzień, w którym szła przez las z ponurym gwałcicielem o twarzy jak z portretu pamięciowego.

Za: "Tajny Detektyw" nr 17, rok IV, 22 IV 1934 oraz blog Tomasza Saneckiego (http://mojhistorycznyblog.blog.pl/2013/02/14/dzieje-bytomia-w-latach-1933-%E2%80%93-1945/)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz