Zazdrosny mąż atakuje prawdziwego lub domniemanego kochanka żony - zdarzało się i zdarza. Nie zawsze jednak atakujący jest kawalerem orderu Virtuti Militari, a atakowany - znanym aktorem teatralnym i filmowym. Dramat, który rozegrał się za kulisami Teatru Nowego w Warszawie, na szczęście - jak to w teatrze bywa - nie pociągnął za sobą ofiar śmiertelnych.
Gdzie dokładnie miały miejsce to wydarzenia? Nazwę "Teatr Nowy" nosiło na przestrzeni dziejów kilka warszawskich teatrów, nowość bowiem, jak wiadomo, jest cechą względną i szybko przemijającą. Pierwszy Teatr Nowy istniał przez dwie dekady (1881-1901) przy Królewskiej jako letnia scena ogródkowa rozrywkowego Teatru Małego. Jego następca (1921-26) był krótkotrwałym teatrem operetki i farsy w wielkiej kamienicy na Marszałkowskiej 125 (naprzeciwko gmachu Towarzystwa Ubezpieczeń "Rosja", powojennego "Domu pod sedesami"). Obecny Nowy Teatr Warlikowskiego jest piąty z kolei, w latach 1947-2005 istniał powojenny Teatr Nowy (gdzie z początku kierownikiem literackim był Tuwim, potem dyrektorował tam Dmochowski i Hanuszkiewicz, wreszcie przekształcił się w Teatr Praga). Natomiast Jezierski atakował Różyckiego w przedwojennym Teatrze Nowym, który w latach 1928-39 mieścił się w Salach Redutowych Teatru Wielkiego i był sceną eksperymentalną Teatru Narodowego.
Z artykułu w "Tajnym" wiemy, że były lotnik Jezierski był pisał sztuki teatralne - i rzeczywiście, całe zajście ma aspekt farsowy. Niestety, nie mam numeru 5 pisma, gdzie sprawa była zapewne opisana smakowicie i z detalami, ale jest i numer "Republiki", gdzie czytamy relację:
Około godz. 7.30, a więc na trzy kwadranse przed rozpoczęciem przedstawienia komedji „Czwarty do brydża", do garderoby męskiej, zajmowanej przez trzech artystów pp: Różyckiego, Znicza i Ziembińskiego, wszedł mąż występującej w tejże sztuce artystki p. Romany Jezierskiej, emerytowany porucznik-pilot Norbert Jezierski. Por. Jezierski dość często przychodził za kulisy, toteż wizyta jego nie zdziwiła nikogo.
W garderobie, przy długim stole siedział p. Michał Znicz, obok fryzjer teatralny czesał p. Antoniego Różyckiego. Jezierski po przywitaniu się ze Zniczem i zamienieniu z nim kilku słów, odwrócił się w stronę jego sąsiada i odsuwając dłonią stojącego obok fryzjera, zapytał spokojnie:
— Czy mam przyjemność z panem Antonim Różyckim? [wg relacji z procesu pierwsze słowa brzmiały: Czy pan jest Różycki? Czy to pan pożyczył mojej żonie 10 złotych?]
Ody padła potwierdzająca odpowiedź, p. N. Jezierski zarepetował go i skierował lufę w stronę oniemiałego artysty.
Wszystko to trwało sekundę. Strzał jednak nie nastąpił, bowiem rewolwer zaciął się. Widząc to, p. Różycki, zresztą znany sportsmen i bokser, rzucił się na napastnika i chwytając go za dłonie usiłował wyrwać broń. Wywiązała się walka, w czasie której Jezierskiemu wypadł rewolwer z dłoni, wówczas, korzystając z tego, iż na stole leżały nożyczki fryzjerskie, p. N. Jezierski schwycił je i dwukrotnie zresztą niegroźnie ugodził p. Różyckiego w policzek. Odgłosy szamotania zwabiły do garderoby męskiej p. Jezierską, a także maszynistów oraz dyżurnych strażaków, którzy walczących rozdzielili i por. Jezierskiego obezwładnili, wzywając jednocześnie pomocy.
Przybyłemu posterunkowemu por.
Jezierski oświadczył, że jako oficer może b
yć aresztowany jedynie przez żandarmerję.
Po stwierdzeniu, że obecnie
znajduje się w stanie spoczynku, od
prowadzono go do XII komisarjatu, gdzie s
pisano protokół o całem zajściu, z
atrzymując por. Jezierskiego w areszcie. [...]
Przedstawienie wczorajsze odbyło się normalnie. Widownia nawet nie domyślała się, w jakim stanie grają jej ulubieńcy. Po przedstawienia p. Jezierska nie wróciła do domu, a nocowała u rodziny. Por. Jezierskiego dzisiaj o godz. 8 rano wraz z wstępnym aktem oskarżenia przesłano do urzędu śledczego.
Tyle na razie o Jezierskim, więcej w kolejnym wpisie, gdzie obiecuję szczegółową relację z procesu. Co do Siwca zaś - który trafił tu przez przypadek, ale uzupełnijmy dla porządku - był to herszt rodzinnej (Franciszek, jego brat Ferdynand, matka Ludmiła i siostra Zofia, zwana "piękną Zośką") bandy zbójeckiej, terroryzującej na początku lat 30-tych Rybnik i okoliczne miejscowości. 25 listopada 1933 roku bracia Siwcowie wybrali się z kolegą po fachu, Ludwikiem Ostrzołkiem, na włam do Paruszowca, gdzie zamierzali splądrować sklep rzeźnicki. Spłoszeni, przenieśli się do Ligoty Rybnickiej i okradli tam sklep kolonialny Franciszka Kuczery, ale w drodze do Rybnika zostali zatrzymani przez posterunkowego Fojcika. Ostrzołek uciekł, Siwców Fojcik prowadził do miasta, ale - jak donoszą "Nowiny Codzienne" - Franciszek w pewnym momencie zwrócił się podniesionym głosem do posterunkowego, zapytując się go, na jakiej podstawie i dlaczego ich zatrzymano. Następnie Siwiec, oparłszy rewolwer o ramię swego brata, dał do posterunkowego trzy strzały, jeden za drugim. Dwa z nich położyły posterunkowego trupem na miejscu. Bracia uciekli z miejsca zbrodni, Franciszek przez jakiś czas usiłował się ukrywać, ale niebawem został ujęty w Chwałowie. W trakcie procesu i śledztwa nie tylko udowodniono mu zabójstwo Fojcika, ale i wyświetlono należycie całą historię bandy i jej przestępstw. Brat Franciszka, Ferdynand, został skazany na siedem lat więzienia, o wyrokach dla reszty przedsiębiorczej rodzinki nie znalazłem żadnych informacji.
Za: "Tajny Detektyw" nr 7, rok IV, 11 II 1934
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń