Znowu historia z tłem rasistowskim, ale tym razem zdecydowanie podjętym przez dziennikarza, który roztacza cały wachlarz skojarzeń i środków właściwych epoce: Senegalski żołnierz to "syn słońca", mówi francuszczyzną (czy, w przekładzie, polszczyzną) Kalego, ma "prymitywny umysł", a w momencie refleksji wpada na taką oto odkrywczą frazę: "Choć jest się Senegalczykiem, jest się niemniej człowiekiem!". Kierują nim najniższe instynkty: miłość własna, chęć na picie i seks z "przyjaciółeczką".
Jeśli jednak odrzucimy rasistowski nalot myśli dziennikarza, otwiera się przed nami historia wstrząsająca - nieprzypadkowo dziennikarz wspomina tu Zweiga, bo jest to świetny materiał literacki. Oczywiście od razu przychodzi na myśl Woyzeck/Wozzeck ze sztuki Buechnera i opery Berga, ale historię zdegradowanego sierżanta mógłby napisać równie dobrze Camus, Genet czy Doeblin (w razie problemów z czytaniem proszę kliknąć na zdjęcie i powiększyć):
Za: „Tajny Detektyw” nr 1, rok 1 (24 I 1931)
"Ein guter Mensch tut das nicht", jak mówiono do Wozzcka. No, no. Są chwile, które się trudno zapomina.
OdpowiedzUsuńBardzo przejmująca i smutna historia. Ale dlaczego miłość własną uznawać za jeden z "najniższych instynktów" ? Tekst sugeruje, że ostatecznym ciosem, który popchnął żołnierza do zbrodni, było odrzucenie przez jego "przyjaciółkę": wcześniej entuzjastyczna, po degradacji stała się oziębła; wcześniej jego kolor skóry jakby jej nie przeszkadzał, po degradacji jednak zaczął ... Myślę, że mimo określeń typu "prymitywny umysł" Seenda został pokazany w tym artykule jako człowiek kierujący się czymś więcej niż tylko "prymitywnymi" instynktami. Z tym tekstem jest trochę tak jak z opowiadaniem Żeromskiego "Zapomnienie": chłop Obala, który kradł drewno z lasu na trumnę dla dziecka, został przedstawiony jako prymitywny, nieucywilizowany, z "nogami porosłymi gnojem", ale to zarazem dla mnie jedna z najbardziej poruszających i głęboko ludzkich postaci literackich ...
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, że on jest wzruszający, stąd odniesienie do Woyzecka przecież!
OdpowiedzUsuń