środa, 7 marca 2012

Kilka słów o publiczności

Niedawno tzw. "cała Polska" żyła tragedią tzw. "Małej Madzi z Sosnowca" (co brzmi jak imię jakiejś bohaterki średniowiecznej krucjaty dziecięcej) - podawano coraz to nowe tropy, a kiedy na jaw wyszła wina matki, do miejsca pogrzebania dziewczynki pielgrzymowały tłumy z maskotkami i karteczkami. Na większości karteczek można było przeczytać banały o "kochanym aniołku", "wiecznej pamięci" itepe, acz były i napisy zgoła inne. Jak donosiła mi moja przyjaciółka: 

Wiesz, leci telewizja, znowu Madzia, Madzia i Madzia, już tego nie mogę, ludzie znoszą jakieś maskotki, a te maskotki paskudne, pstre, obleśne, i między nimi taki jeden prawdziwy miś, taki, że moglibyśmy go mieć. I ten jedyny sympatyczny miś ma karteczkę z napisem "MATKA OD MADZI TO POTWÓR".

Poszukałem i znalazłem:

Mierzi mnie ta potrzeba angażowania się "publiczności" - jak to ujął autor artykułu, który będę dziś cytował - zarówno takie ferowanie wyroków, jak i składanie wyrazów ubolewania, podpinanie się pod cudzą żałobę (w czym nietrudno dostrzec świętoszkowatość i zachwyt własną szlachetnością). Byłbym skłonny przypisać to wpływowi telewizji, ale okazuje się, że wcześniejsze media też sobie nieźle radziły z kreowaniem podobnej histerii.

Zerknijmy do archiwalnego numeru "Tajnego" i poczytajmy z jakich to przyczyn "publiczność" angażowała się w śledztwo lat temu osiemdziesiąt. 





Zabawne, że na pierwszym miejscu wymieniani są jasnowidze - pod tym względem niewiele się zmieniło, choć mam wrażenie, że dziś prasowe i telewizyjne wzmianki o - hu hu - jasnowidzu z Człuchowa czy wróżce z Pabianic pojawiają się dopiero po jakimś czasie, jeśli zawodzą "metody tradycyjne"; ale też konkurencja w tym fachu mniejsza chyba niż w międzywojniu, nie trzeba aż tak się wysilać.

Na samym końcu pojawiają się domorośli detektywi, którzy w niczym nie przypominają żenadnego detektywa R. Co przypomina nam, że pod pewnymi względami przed wojna naprawdę było lepiej.



Za: „Tajny Detektyw” nr 1, rok 1 (24 I 1931)

3 komentarze:

  1. ta fotka "od madzi" to cymes. i obyczajowo, i językowo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tak syntetyczna jak najlepsze kolaże z "Tajnego!". Ale też jest, w pewnym sensie, kolażem - obyczajowym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam tę sprawę, gdyby nie detektyw to nie wiem, jak długo jeszcze by się ciągnęła

    OdpowiedzUsuń