sobota, 29 grudnia 2012

Konie mechaniczne czyli jak kraść samochody

Kiedy w roku 1934 polski dziennikarz (o rozkosznym pseudonimie "pan Teon") miał napisać o złodziejach samochodów, musiał się odwołać do elementu wyobraźni wspólnej: wiejskich koniokradów, którzy przemalowywali konie (!) i sprzedawali je na targu.



Osiemdziesiąt lat temu to, co dziś znamy dobrze - nie tylko rejestrację, ale i wybijane na częściach numery seryjne - należało jeszcze do przyszłości.  Sposoby zabezpieczania przed kradzieżą były osobliwe, nie bardziej jednak niż złodziejskie tricki i tłumaczenia. Czemu? Samochód był chyba po części dobrem anonimowym. Nie tak doskonale anonimowym jak moneta, ale jednak. Zmieniano nie tylko kolor i koła ale - rzecz interesująca - markę ("znak fabryczny" umieszczony na chłodnicy); wprawdzie produkcję pierwszego seryjnie wytwarzanego auta, czyli Forda T, rozpoczęto trzydzieści lat wcześniej, większość marek była najwyraźniej słabo rozpoznawalna. Złoty wiek motoryzacji dopiero się rozpoczynał.


Za: "Tajny Detektyw" nr 35 rok 4, 26 VIII 1934 

1 komentarz:

  1. To chyba Polacy od Amerykanów nauczyli się tak sprawnie podkradać samochody ;) Oprócz gotówki i złota to samochody są najczęstszym łupem złodziei, co się dziwić. A o takich historiach pewnie jeszcze usłyszymy :)

    OdpowiedzUsuń