piątek, 1 czerwca 2012

Fałszerz w limuzynie i ostatni polski alchemik

Zabawna jest mieszanina społecznego oburzenia i fascynacji techniczną biegłością, z jaką "Tajny Detektyw" pisze o sprawie dr Salabana - niemieckiego jurysty, który po godzinach, kiedy służba poszła lulu, zajmował się z żoną fabrykowaniem dwumarkowych monet w kanciapie za pokoikiem z łóżkiem. Czyli: podlec, łotr i drań, ale pilniczków używał z zadziwiającą sprawnością. To jednak, co ujmuje najbardziej, to sposób wprowadzania monet do obiegu: mieszanina grandeur z przaśnością, luksusowej limuzyny ze zwykłym targowiskiem, gdzie koperek i pęczek włoszczyzny:




Pisząc o tym skandalu w poważnych sferach "Tajny" wspomina o Dunikowskim - istotnie, słynny polski artysta miał na sumieniu pewną aferę, o której było bardzo głośno: zastrzelił mianowicie młodego malarza, Wacława Pawliszaka (a potem uniknął kary). Huczał jednak o tym nie Paryż, a Warszawa, i nie w 1932 a w 1905. Dunikowski, o którym tu wspomniano, to ktoś zgoła inny: inż. Zbigniew Dunikowski, polski naukowiec, który trudnił się alchemią. No, powiedzmy - nie miał wyrabiać złota z ołowiu, ale zasadniczo zwiększać wydajność rud z pomocą napromieniowań (w tym z użyciem sobie tylko znanych "promieni Z", które później chciał odsprzedać rządowi francuskiemu jako mające moc strącania samolotów). Więcej o tym Dunikowskim tutaj:

Wróćmy jednak do naszych Salabanów. W kwietniu 1932 o ich sprawie donosiła nowozelandzka gazeta "Otautau Standard and Wallace County Chronicle", z której dowiadujemy się, że para wnosząc na targowisko fałszywe monety zajeżdżała wprawdzie limuzyną, ale ubrana była skromnie; dr Salaban natomiast przyznał się do wprowadzenia na rynek nie 30 tys. fałszywych dwumarkówek, a jedynie 4 tys. Nie sądzę jednak, by miało to większe znaczenie (podobnie jak informacja, że willa Salabanów znajdowała się w Berlinie na Schoenebergu, pisanym zresztą przez nowozelandzkiego dziennikarza jako "Shoneberg", a nie w Lichtenfeldzie) - przy osiągnięciach naszego Dunikowskiego kwoty te nie robią specjalnego wrażenia. Polak potrafi! 


Za: "Tajny Detektyw" nr 5, rok 2 (31 I 1932)

3 komentarze:

  1. Pokaz klasy w gdańskim Empiku przed 2woma tygodniami! Pozdrawia: cichy wielbiciel.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Cichy wielbiciel" brzmi bardzo jak z epoki "Tajnego Detektywa" ;)

    OdpowiedzUsuń